-Przepraszam panienko, ale czy..
-Nie, proszę pana. Ja nie żyję.
Odpowiedziała wsiadając do autobusu o zgrabnym numerku 34. I odjechała.
Dzisiaj jest jeden z tych paskudnych dni pod tytułem 'Nikogo nie ma na cb', więc siedzę i bawię się w obserwowanie świata.
Tym oto sposobem dnia dzisiejszego, po spotkaniu z Zoe, Fraggetem i le ekipą postanowiłam. Będę studiować Slawistykę. I wtedy wszyscy będą mogli oddawać mi pokłony.
Rządź, Brytanio. Brytanio rządź wśród fal.
Owego dnia mi odpierdoliło.
Czesia wyciąga telefon. Stara się dzwonić do kogokolwiek. Ten nie odbiera, ta nie odbiera, ta jest w kinie.
A pieprzcie się. .^. - Myśli, chwytając z półki jogurt naturalny, albowiem jest on częścią jej króciutkiego życia. Jogurt był dla niej kimś w formie ojca, teoretycznie był w centrum niczego. A co tam, ma jeszcze jeden kontakt. Może zacząć trollować. Więc dzwoni i trolluje.
-Tańcz na zawsze, chodź i bądź mój - Nuci sobie do telefonu, oczekując reakcji osoby po drugiej stronie. Spodziewa się typowego, polskiego 'Cotykurwamówiszdomnie'.
-Tańczmy razem aż do końca świata - Otrzymuje odpowiedź. Ona tylko stała w głuchej ciszy z uśmiechem w stylu szczęśliwego ginekologa w cieście francuskim. To wystarczyło. Rozłączyła się i poszła wpierdalać jogurt biały jak dupa plastikową łyżką.
Mężczyźni. Chłopcy. Cokolwiek.
Czemu nie możecie być jak Dražen?
Jaram się.
omnomnomnom.
OdpowiedzUsuńJedzenie, proszę, nie puacz ;-;
OdpowiedzUsuńswietna robota liliputku trzymaj tak dalej czekam na kolejne wpisy ;^)
OdpowiedzUsuń