Nastawiłam się na chujowy konwent.
Miał być konwent, a była to... rzeź.
Ale od początku.
Piątek.
Budzę się. Chyba powinnam iść do szkoły, nie?
Patrzę na telefon, ten milczy. Dobra! Skoro Sebuch nie napisał, to oznacza, że wcale nie muszę nigdzie wstawać.
Nie, Lilka. Czekaj. Dzisiaj jedziesz do Hesse, nie? Która godzina?
...
O CHUJ, POCIĄG MI SPIERDOLI.
Dobra, na szybko. Coplay? Do torby. Ubrania? Do torby. Pan Kasza? ... PANIE KASZO, NIE SIKAJ MI NA ZAKOLANÓWKIIII.
Dobra. Zbieram się, pan dziadek się zbiera. O, pociąg nam podstawili. Jak świetnie.
Wyciągam książkę i czytam, wsłuchując się w stukot wagonów.
Swoją drogą, żałuję, że w podróż nie zabrałam ze sobą też drugiej części. Zakończenie "Scarlett" sprawiło, że pozostał we mnie pewien niedosyt i chęć na więcej. Po pierwszym rozdziale spodziewałam się, że ta książka będzie chujowa, niczem fanfik koleżanki, która zamiast jednej kropki stawia ich pięć, ale nie! Nawet nie wiem kiedy ją przeczytałam, ale przynajmniej wiem co jutro będę przerabiać na matmie.
... obliczanie obwodu koła?
NIE! Drugą część "Scarlett!" <3
Dotarłam. Dobra, pora coś zjeść, bo czuję, że mój żołądek sam się trawi. Popierniczam z Panem dziadkiem do Maca.
Aśka jeszcze jest w szkole, nie? Dobra, inaczej. Wyślemy smsa do Meg, bo nie będę przecież siedziała i wysłuchiwała sucharów legendarnego Janusza.
- Opowiedz mi kawał.
- Kawał? Oczywiście! Jak stąd do Rzeszowa!
- ...
I nagle do Galerii Krakowskiej wbiła blond - kulka, zwana Meg.
Hahaha! Nie zostawiłam jej nic do jedzenia. Takiego wała, Meg! Co z tego, że właśnie siedziałaś w szkole, podczas gdy ja rozkoszowałam się spalinami, wpadającymi przez pociągowe okno. Takiego wała! Nie ma jedzenia!
Później zadzwoniło Hesse i DZIWNYM TRAFEM ze zwykłego odebrania mnie z dworca zrobiło się krótkie spotkanie towarzyskie, albowiem dołączyła też Gruch i Zel.
Ale nie wyszło nam to. Czemu? Bo durne Hesse nie wzięło Thora.
Co za durne Hesse
Boże, taki żal.
Durne Hesse.
Khm, wracając. Kiedy razem z Hessenem opuściłyśmy śmietankę towarzyską, przeszłyśmy się Rynkiem. I co? I napadła mnie nostalgia kiedy spotkałyśmy Pana dziadka, który kupił nam oscypki z żurawiną.
Wesoło bansowałyśmy w tramwaju, mając dziwne fazy. Serio, dziwne.
- Sklep pokryty gównem.
- Asfalt pokryty gównem.
- CAŁY ŚWIAT W GÓÓÓÓWNIE.
Po pełnym przygód dotarciu do domku
z wełny Aśki, zaraz poczłapałyśmy do TESCO WIELKOŚCI MOJEGO OSIEDLA, gdzie kupiłyśmy picie, pływałyśmy w filmach za pięć złotych, oraz gdzie zaadoptowałam pięćdziesiąt odcieni gówna. PIĘĆDZIESIĄT.
Nie mam pojęcia co robiłyśmy potem. Larpy? Coś w ten deseń. Jestem pewna, że wysprzątałam pokój Hesse. A raczej biurko.
I AŚKA NAUCZYŁA MNIE PRASOWAĆ. LOVE.
Sobota.
O co chodzi? Ojej, to nie jest mój materac. SPAŁAM U SEBASTIANA? SPAŁAM! Jak zajebiś-... O, Aśka.
I nagle dotarła do mnie rzeczywistość. To jest Kraków.
Dobra, Lilka. Rozegrasz to inaczej. NIE, CHUJ. DZISIAJ KONWENT. KOOONWENT.
Opróżniłam razem z Aśką energetyka, wykąpałyśmy się na szybko i zjadłyśmy jajecznicę z szynką, która wyglądała jak Ania bez nóżek i bez rączek.
Co mnie najbardziej zdziwiło? Cóż, po dotarciu na conplace...
NIE BYŁO KOLEJKI.
Ale jak to?! Konwent B-Teamu bez kolejki?!
Wchodzę na teren konwentu i widzę swojego rówieśnika w oczojebnej bluzie.
I w tym momencie edytowałam posta, ale.. CHUJ, JESTEM ZMĘCZONA, WIĘC NIECH BĘDZIE W SKRÓCIE.
Ogólnie mogę powiedzieć, że dokonałam interesu życia kupując kawałek drewna z Goldem.
Dwugodzinna próba. Serio, konwentowicze? Serio?
CAŁY KONWENT SZUKAŁ SHIRO.
Miłość w płynie. <3
Shota.
Sebastian Kwas, szalony konwentowicz.
Pozytywistyczny romantyk, romantyczny pozytywista.
O, właśnie! I poznałam fajnego faceta! <3
- Ej, takie pytanie organizacyjne. Znasz Fraggeta?
- ... chodzę z nim do szkoły.
- CO.
Wciąż nie mogę uwierzyć, to że pisali do mnie randomowi, oraz mniej randomowi ludzie i chwalili mój cosplay. Ba! Nie mogę uwierzyć, że nasza scenka wygrała, a na drugi dzień lansowałam się medalem w szkole. <3
HI KOMST TU REJN EGEJN.
I siedzenie, oraz picie herbatki z ładnymi chłopcami w stołówce wygrało w życie.
I karmienie shoty zupką, która miała podejrzany kolor.
Spacer z Meg, oglądanie gwiazd i śpiewanie piosenek z TDG.
Panel życia o Magi <333333
Skakanie na DDR'ach do piosenki, która się nie kończy.
Śpiewanie na ultrastarze. EVERIBADI LÓKING FOR SAFING, MEEEG. XDDD
Niedziela.
JEDNO SŁOWO.
Spanie, mycie się, spanie, mycie się, spanie, mycie się, granie w Wiedźmina, spanie, Hesse, które pyta o sól, a ja nie wiem o co chodzi.
Nie wiem czy to nie był najzajebistszy konwnent. Chyba był...
Ale teraz czas powyzywać się z moim arcy wrogiem. Tak. Grr. A zawsze wygląda to tak:
- LILKA, MARCHEWO.
- TY PIEPRZONA CEBULO.
- LECZ SIĘ.
- MASZ GŁUPIEGO AJFONA.
- A TY MASZ PODRABIANĄ KOSZULĘ W KRATĘ.
- ŻRYJ GRUZ.
- SAM JESTEŚ GRUZ.
- CZARODZIEJ, SKOCZ PO FRUGO.
- TO BYŁ MAGIK, IGNORANCIE.
Lubię mieć wroga, lubię, lubię, lubię wroga.
I wpadanie w zachwyty w Arashem, smsowanie z Sebuchem, oraz Pan Podróżnik. Czego chcieć więcej?
Już wiem.
Cycków.
Tsss, ewolucje. >D
Kim jesteśmy?
- KONWENTOWICZAMI!
Czego chcemy?
- SMRODU!
Gdzie?
- NA KONSOLÓWCE!
"Pytam się gwiazdy co drogę wskazać błądzącym miała,
Czemu ze wszystkich pragnień na świecie to ty mnie wybrałeś?~"