środa, 26 grudnia 2012

GALAKTYCZNY BAOBAB.

"Dziewczyna poznaje chłopaka. 
Zbliżają się do siebie.
On ma wkurzającego kolegę, z którym dziewczyna się kłóci.
Kontakt się urywa.
Ona poznaje kolejnego chłopaka.
Zakochują się w sobie.
Nagle okazuje się, że już się wcześniej znali.
Ba! Oni się wcześniej kłócili!~ " - Innymi słowy, w taki sposób Meg opisała niedawne wydarzenia.
Niech mi jeszcze ktoś spróbuje powiedzieć, że moje życie to nie jest książka.

Dochodzi piąta. Dlaczego Lilianka nie śpi? Bo Lilianka stała się osobistym budzikiem pewnego pięknego pana o szafirowych oczach i będzie do niego dzwonić o 6:30.
Nie mogę się doczekać. Ah, zaspani ludzie mają przeurocze głosy.

Wcale nie jest źle. Wyjaśniło się to, co dręczyło mnie od jakiegoś czasu. I teraz właśnie ów czas będzie potrzebny do stworzenia sobie raju na Ziemi.
- Właściwie to ty nie lubisz ludzi, nie?
- Mhm. Nienawidzę.
- Więc czemu nie traktujesz mnie tak jak innych?
- Bo ty nie jesteś "inni". Ty jesteś kimś więcej.
- ... przyjaciółką?
- Sama dobrze wiesz. To coś więcej niż przyjaźń.
I tym samym sposobem, moje imieniny (Walentynki, w sensie) pierwszy raz spędzę w sposób.. Khm. W jaki jeszcze nie spędzałam.
Szczęście~

Życie od jakiegoś czasu wygląda tak:
Tak jest zawsze dobrze. 
Jeb, opcja "kocham to".


Chociaż, szczerze mówiąc, to z tym szczęściem bywa różnie. Dlaczego? Ano, ja i Megusia byłyśmy ostatnio świadkami pewnego ciekawego zjawiska.
- LOL, ALE TY MASZ NAŚCIE LAT, NIE MOŻESZ KOCHAĆ XD
-... Wiesz? Polemizowałabym. Niezbyt często jest się czyimś aniołem stróżem.
-... NIE PIERDOL, TYLKO CHODŹ NA PIWO. XD
- Wait. Mam naście lat, więc nie mogę kochać, ale na piwo mogę chodzić...?
- Jesteś jakaś przewrażliwiona! 
Tym samym sposobem zaczęłyśmy się z Megusią dusić. Ale co tam. Inteligentnie podważyłyśmy teorię powyższą.
Swoją drogą, wrażliwość to naprawdę fajna cecha. Płaci się za nią ogromną cenę, ale pozwala zauważyć więcej.

Święta, święta. Szczerze mówiąc, to przespałam całe. Nie, niestety nie miałam wigilii, ale mimo to - karpik był, o.
A świąteczna noc była magiczna. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę prawie dorosłego chłopaka wzruszyć aż do łez. <Liliana>
I dostałam piękną przesyłkę. List, w którym zawarte są doprawdy piękne słowa, oraz upominek. Warto było się odwdzięczyć.

Guitar trio znów wróciło. Miło było porozmawiać z Mattem po tylu miesiącach. Chyba się za mocno stęskniliśmy.
A teraz tylko czekać na Lukiego i Arashka. Jest pięknie.

Chyba zmieniłam się w drobną dziewczynkę, żyjącą w świecie poezji i obrazów. W sumie... Jest mi z tym dobrze. Niezwykle.
Ah, właśnie. Będę musiała tutaj wstawić rozpiskę planów na bliższą, lub dalszą przyszłość - czy tego chcecie, czy nie.
Życie jak baleron:
- Przefarbować sobie połowę głowy na biało / kładziemy platynkę,
- Tatuaż w kształcie skrzydeł anioła na plecach. Tak. Na stałe, 
- Zrobić cosplay Nagisy w trybie natychmiastowym,
- Jakoś w miarę się zorganizować i umówić na noc z diabłem wcielonym <3,
- Wzbogacić się o kilka męskich koszul,
- Rozesłać kartki do wszystkich,
- Zdać chemię na piątkę,
- Działać.

Dużo rzeczy się dzieje. I tak ma być. Czuję, że żyję.
W końcu jestem aniołem. 
.
.
.
Mimo to, wciąż jestem głodna. 


Kosmos. 
Dużo ostatnio robię, jak na mnie. 
O, już mija noc. Za niedługo trzeba będzie dzwonić.
Tak jest dobrze~



Sex is always the answer, it's never a question,

'Coz the answer's yes, oh, the answers, yes!
Not just a suggestion, if you ask a question,
Then it's always yes. Yeeeah!



wtorek, 18 grudnia 2012

Galaktyka.


Są rzeczy, które bolą bardziej, a i są te, które bolą mniej.
Faktycznie, boli mnie to, kiedy ucieka mi autobus, a na polu panuje mróz.
Mniej boli mnie to, jak z kanapki spada mi plasterek pomidora i spada na klawiaturę.
Nie jem kanapek, bo nie lubię. To w sumie boli minimalnie, ale wciąż jest.
Aczkolwiek jedną z najbardziej bolesnych rzeczy są noce takie jak ta, kiedy wiem, że jutro czeka mnie szkoła, a ja siedzę przed laptopem i piszę coś co nie jest ani wierszem, ani prozą, tylko moją spowiedzią, którą musiałam gdzieś wcisnąć, a blog najlepiej się na to nadaje.
Wszyscy już śpią, a w moim pokoju wściekle roznosi się "Iris", które niezwykle przypomina to co było, to co jest i to co jeszcze będzie się tłukło w mojej pamięci do usranej śmierci.
Trzymam się dobrze, uśmiecham się, przeżywam niezłą zabawę, której niektóre przypadki mi zazdroszczą.
Miło. Zawsze jest miło. Szczególnie jak kot się do mnie łasi tak, jak teraz.
Nie interesuje mnie fakt, że mogę się starać o stypendium, które gdybym chciała -załatwiłabym sobie z palcem w dupie. Nie interesuje mnie też fakt, że mogłabym nawet zawalić półrocze.
W sumie to obowiązki są, bo są, a ja je zgrabnie wymijam, robiąc jeszcze obrocik w powietrzu i zawsze się ze wszystkiego wywiążę.
Aczkolwiek zamyślanie się i nostalgia są, trwają i najprawdopodobniej trwać będą.

Tęsknię. Tak troszkę.
Tęsknię za planami rozkminiana tego, skąd wytrzasnę kwas siarkowy na kolegów, którzy próbowali wydłubać Ci oko.
Jest mi przykro, że teraz muszę sama iść do sklepu po to, żeby kupić pieprzoną zupkę chińską, a jeszcze kiedyś to ty nosiłeś specjalnie dla mnie kanapki w kieszeniach.
Kłamstwo typu "rozmawiam tylko z koleżanką" przestało być tak zabawne jak było, kiedy się kryłam podczas histerycznych śmiechów razem z tobą.
W sumie to nie pamiętam kiedy ostatnio zakreślałam dni w kalendarzu i liczyłam godziny, podczas których nie mogliśmy się nawzajem irytować.
Zabawnie było też, kiedy próbowałeś utopić mnie w jeziorze, a ja Ciebie w wannie.
O, albo jak dostałeś kajdanki na urodziny!
Albo jak myślałeś, że roczna siostra odgryzła Ci palec. Musiałeś być naprawdę głupi, bo ona nie miała zębów.
Brakuje mi tego, jak nazywałeś "słonecznymi skurwysynami, którym nogi z dupy powyrywam" każdego mojego kolegę, oraz każdego faceta łącznie z panem ze sklepu naprzeciwko, który sprzedaje mi pączki za pół ceny.
Nauka korzystania z biletu miesięcznego, hm... Nie, nawet taka drobnostka zapadła mi w pamięć.
Ej, to w końcu za te punkty w Tesco dostaniemy bagietki i się nimi spoliczkujemy?
Albo rozmowy to późna w nocy.. Ooo, tak! Jaki był nasz rekord? Od szóstej rano do szóstej rano? Powinnam to sprawdzić.
Jest trochę inaczej, bo teraz piszczę na widok plamy na zakolanówce, a jeszcze niegdyś nie obrzydzało mnie nawet to, jak paradowałeś niemalże na golasa, jak mało nie ujebałeś sobie palca kosiarką, albo jak wsadzaliśmy sobie języki do gardeł.
Młoda.
A czuję się, jakbym przeżyła sto lat.
90% choroby psychicznej, 10% głupoty.
I w sumie teraz dalej mógłbyś ćpać zapach moich włosów, tylko jest jedna przeszkoda.
Niepotrzebnie nie patrzyłeś pod nogi.
Gdyby nie ten drobny szczegół, nie poślizgnąłbyś się na tych cholernych schodach i nie poleciałbyś w dół.
Gdybyś patrzył pod nogi.. Cóż, istnieje duże prawdopodobieństwo na to, że...
Żyłbyś teraz.




Nie, chociaż to wygląda na trolla, to takim nie jest. Jakoś tak przy słuchaniu "Iris" coś mnie napadło na napisanie takiego listu, czy Lucario jeden wie co to jest - wypowiedzi adresowanej do zmarłej już osoby, która była mi najbliższa.
Ale cóż, raz wóz raz przewóz, o ile w tym przewozie nie ma ekshibicjonistów, których ostatnio spotkałam w autobusie.
Co za ludzie, co za ludzie.



"Jestem twoją klątwą i przekleństwem, 
Niedokończoną przyjemnością,
Przegryzioną wargą do krwi.
Jak oszołomiony wicher,

Omijam oka twojej sieci.
(...)

Jestem twym śmiertelnym wrogiem, 
Złym snem który nie miał dokąd odejść."


piątek, 14 grudnia 2012

Pręcik, słupek, płatek, liść...

Kiedy.
Co.
Gdzie.
Nie, serio. Mamy już grudzień? Oszfak, oszfak, oszfak.  Tyle rzeczy do zrobie-.. A, nie. Akurat mam luzik. Miło.

Dzisiaj będzie pieprzenie o dupie Maryni, bo w gruncie rzeczy jedynym co ostatnio robię to kłócę się z gimbusem-kolegą-dupą-bishem-cebulą.


Boże.
Jak można wyżreć ziemię z paprotki, tylko po to by zwolnić się u pielęgniarki i nie iść na matmę?
Z kim ja się zadaję. Z kim? I jeszcze mi mówić, że GRUNT to zdrowie?!

- Akiś, przecież wiesz, że ja nie jestem typową kobietą!
-... ZAWSZE WIEDZIAŁEM, ŻE MASZ COŚ MIĘDZY NOGAMI.
Tak, nienawiść między nami wciąż rośnie. Menda. Cebula. Grr. Uwielbiam Cię :'3



Były Mikołajki? Były. Sprytna Lilka dostała gitarę akustyczną, a na Mikołajkach klasowych dostała zestaw kostek do tejże gitary.
Wygrać życie. A i wypłatką obficiej sypnęli w ośrodku. <3

Dobra. Tradycją tego bloga jest spisywanie raz na jakiś czas planów na życie, więc myślę, że i w grudniu wypadałoby to zrobić.
Więc tak:
- Fragget x Czesia w MH ( jak najszybciej),
- Wytrzymać z Ewą, coby mieć Wigilię, bo Łotwa zagroziła, że jak nie będzie Ewy, to nie będzie Świąt. CZEŚĆ, FELI.  (Sylwkon),
- Pójść na spacer z ładnym chłopcem ( w tym tygodniu),
- POPRAWIĆ BIOLOGIĘ, HISTORIĘ SZTUKI I WSZYSTKO ( Poniedziałek),
- Zrobić cosplay Rozy ( Krakon c:),
- Zrobić cosplay Kotone ( Najbliższe Magni).

Odnalazłam sens życia. Ma na imię Lance i mieszka w domku.
- Ulubiona liczba Elitarnej Czwórki?
- Cztery...?
- NIE, LANCE!

Aghhh, mam gorączkę. To chyba dlatego zbryzgałam klawiaturę pomidorem i ciężko mi na niej pisać.
- Może ją umyj?
- Nie. Bo wtedy sok pomidorowy się rozniesie po urządzeniu i między klawiszami będą przepływały koryta rzeczne z pomidorówki i przecieru pomidorowego dla małych dzieci, które jeszcze nie mają zębów, dlatego wpierdalają te przeciery ze smakiem.


Miłość.
Mało dzisiaj napisałam, bo w sumie mało się dzieje, a nie mogę w nieskończoność pisać o tym, że czekam na Arashka.
PRZEJŚĆ FIRE REDA, KTÓREGO FELI NIE PRZESZŁO.
HAHAHAHA.
LOL.


Jestem twoją klątwą i przekleństwem, 

Niedokończoną przyjemnością, 
Przegryzioną wargą do krwi. 
Jak oszołomiony wicher,
Omijam oka twojej sieci.
Wieję tylko tam gdzie mam ochotę ,
Wieję tylko tam gdzie mam ochotę.



piątek, 7 grudnia 2012

BxC3, że tak powiem.

Nastawiłam się na chujowy konwent.
Miał być konwent, a była to... rzeź.
Ale od początku.

Piątek.
Budzę się. Chyba powinnam iść do szkoły, nie?
Patrzę na telefon, ten milczy. Dobra! Skoro Sebuch nie napisał, to oznacza, że wcale nie muszę nigdzie wstawać.
Nie, Lilka. Czekaj. Dzisiaj jedziesz do Hesse, nie? Która godzina?
...
O CHUJ, POCIĄG MI SPIERDOLI.
Dobra, na szybko. Coplay? Do torby. Ubrania? Do torby. Pan Kasza? ... PANIE KASZO, NIE SIKAJ MI NA ZAKOLANÓWKIIII.
Dobra. Zbieram się, pan dziadek się zbiera. O, pociąg nam podstawili. Jak świetnie.
Wyciągam książkę i czytam, wsłuchując się w stukot wagonów.
Swoją drogą, żałuję, że w podróż nie zabrałam ze sobą też drugiej części. Zakończenie "Scarlett" sprawiło, że pozostał we mnie pewien niedosyt i chęć na więcej. Po pierwszym rozdziale spodziewałam się, że ta książka będzie chujowa, niczem fanfik koleżanki, która zamiast jednej kropki stawia ich pięć, ale nie! Nawet nie wiem kiedy ją przeczytałam, ale przynajmniej wiem co jutro będę przerabiać na matmie.
... obliczanie obwodu koła?
NIE! Drugą część "Scarlett!" <3
Dotarłam. Dobra, pora coś zjeść, bo czuję, że mój żołądek sam się trawi. Popierniczam z Panem dziadkiem do Maca.
Aśka jeszcze jest w szkole, nie? Dobra, inaczej. Wyślemy smsa do Meg, bo nie będę przecież siedziała i wysłuchiwała sucharów legendarnego Janusza.
- Opowiedz mi kawał.
- Kawał? Oczywiście! Jak stąd do Rzeszowa! 
- ...
I nagle do Galerii Krakowskiej wbiła blond - kulka, zwana Meg.
Hahaha! Nie zostawiłam jej nic do jedzenia. Takiego wała, Meg! Co z tego, że właśnie siedziałaś w szkole, podczas gdy ja rozkoszowałam się spalinami, wpadającymi przez pociągowe okno. Takiego wała! Nie ma jedzenia!
Później zadzwoniło Hesse i DZIWNYM TRAFEM ze zwykłego odebrania mnie z dworca zrobiło się krótkie spotkanie towarzyskie, albowiem dołączyła też Gruch i Zel.
Ale nie wyszło nam to. Czemu? Bo durne Hesse nie wzięło Thora.
Co za durne Hesse
Boże, taki żal.
Durne Hesse.
Khm, wracając. Kiedy razem z Hessenem opuściłyśmy śmietankę towarzyską, przeszłyśmy się Rynkiem. I co? I napadła mnie nostalgia kiedy spotkałyśmy Pana dziadka, który kupił nam oscypki z żurawiną.
Wesoło bansowałyśmy w tramwaju, mając dziwne fazy. Serio, dziwne.
- Sklep pokryty gównem.
- Asfalt pokryty gównem.
- CAŁY ŚWIAT W GÓÓÓÓWNIE.
Po pełnym przygód dotarciu do domku z wełny   Aśki, zaraz poczłapałyśmy do TESCO WIELKOŚCI MOJEGO OSIEDLA, gdzie kupiłyśmy picie, pływałyśmy w filmach za pięć złotych, oraz gdzie zaadoptowałam pięćdziesiąt odcieni gówna. PIĘĆDZIESIĄT.
Nie mam pojęcia co robiłyśmy potem. Larpy? Coś w ten deseń. Jestem pewna, że wysprzątałam pokój Hesse. A raczej biurko.
I AŚKA NAUCZYŁA MNIE PRASOWAĆ. LOVE.

Sobota.
O co chodzi? Ojej, to nie jest mój materac. SPAŁAM U SEBASTIANA? SPAŁAM! Jak zajebiś-... O, Aśka.
I nagle dotarła do mnie rzeczywistość. To jest Kraków.
Dobra, Lilka. Rozegrasz to inaczej. NIE, CHUJ. DZISIAJ KONWENT. KOOONWENT.
Opróżniłam razem z Aśką energetyka, wykąpałyśmy się na szybko i zjadłyśmy jajecznicę z szynką, która wyglądała jak Ania bez nóżek i bez rączek.
Co mnie najbardziej zdziwiło? Cóż, po dotarciu na conplace...
NIE BYŁO KOLEJKI.
Ale jak to?! Konwent B-Teamu bez kolejki?!
Wchodzę na teren konwentu i widzę swojego rówieśnika w oczojebnej bluzie.
I w tym momencie edytowałam posta, ale.. CHUJ, JESTEM ZMĘCZONA, WIĘC NIECH BĘDZIE W SKRÓCIE.
Ogólnie mogę powiedzieć, że dokonałam interesu życia kupując kawałek drewna z Goldem.
Dwugodzinna próba. Serio, konwentowicze? Serio?
CAŁY KONWENT SZUKAŁ SHIRO.
Miłość w płynie. <3
Shota.
Sebastian Kwas, szalony konwentowicz.
Pozytywistyczny romantyk, romantyczny pozytywista.
O, właśnie! I poznałam fajnego faceta! <3
- Ej, takie pytanie organizacyjne. Znasz Fraggeta?
- ... chodzę z nim do szkoły.
- CO.
Wciąż nie mogę uwierzyć, to że pisali do mnie randomowi, oraz mniej randomowi ludzie i chwalili mój cosplay. Ba! Nie mogę uwierzyć, że nasza scenka wygrała, a na drugi dzień lansowałam się medalem w szkole. <3
HI KOMST TU REJN EGEJN.
I siedzenie, oraz picie herbatki z ładnymi chłopcami w stołówce wygrało w życie.
I karmienie shoty zupką, która miała podejrzany kolor.
Spacer z Meg, oglądanie gwiazd i śpiewanie piosenek z TDG.
Panel życia o Magi <333333
Skakanie na DDR'ach do piosenki, która się nie kończy.
Śpiewanie na ultrastarze. EVERIBADI LÓKING FOR SAFING, MEEEG. XDDD

Niedziela.
JEDNO SŁOWO.
Spanie, mycie się, spanie, mycie się, spanie, mycie się, granie w Wiedźmina, spanie, Hesse, które pyta o sól, a ja nie wiem o co chodzi.

Nie wiem czy to nie był najzajebistszy konwnent. Chyba był...
Ale teraz czas powyzywać się z moim arcy wrogiem. Tak. Grr. A zawsze wygląda to tak:
- LILKA, MARCHEWO.
- TY PIEPRZONA CEBULO.
- LECZ SIĘ.
- MASZ GŁUPIEGO AJFONA.
- A TY MASZ PODRABIANĄ KOSZULĘ W KRATĘ.
- ŻRYJ GRUZ.
- SAM JESTEŚ GRUZ.
- CZARODZIEJ, SKOCZ PO FRUGO.
- TO BYŁ MAGIK, IGNORANCIE.
Lubię mieć wroga, lubię, lubię, lubię wroga.

I wpadanie w zachwyty w Arashem, smsowanie z Sebuchem, oraz Pan Podróżnik. Czego chcieć więcej?
Już wiem.
Cycków.

Tsss, ewolucje. >D 
Kim jesteśmy?
- KONWENTOWICZAMI!
Czego chcemy?
- SMRODU!
Gdzie?
- NA KONSOLÓWCE!

                                            "Pytam się gwiazdy co drogę wskazać błądzącym miała,
Czemu ze wszystkich pragnień na świecie to ty mnie wybrałeś?~"