- AJ FIL SOŁ, MACZ BETER.
-... dobra, Lilka. Opowiedz o tym co czujesz.
- Czuję, że mój żołądek tańczy salsę, mózgu. Mamy może fasolę po bretońsku? Głodna jestem.
- .........
No, tak. Chwilowa przerwa od prób, muszę się jakoś artystycznie wyżyć.
- 20 projektów na malarstwo, Lilka.
- Idź mi stąd.
Olać to. W końcu obejrzałam jakiś DOBRY polski film. "Mój rower", dobre to było. W końcu obejrzałam coś, co nie było robione pod komerchę ( taka "Bitwa pod Wiedniem", chociażby).
- Jakieś plany na dziś, moja droga?
- Tak, upiję się, pobiję z kimś i wrócę do domu nad ranem.
- ... ?!
- Żartuję, właśnie idę do sklepu po bułki.
I jak tu się nie śmiać, czytając stare sms'y?
Jadę dziś do Hesse, pójdziemy na dżogurt, a następnie będziemy się świetnie bawić przy doczepianiu żyłki do ogona.
Będzie fajne fotostudio, będzie bansowanie na scence i śmianie się z Feliego, że jest ciotą, chlanie mojito na potęgę, dokupienie zaległych mang za pieniądze, które znalazłam w krzokach...
Czegoś brakuje.
Lilka, jak to możliwe, że nie utrudniasz sobie życia na tym konwencie? Lilka, Lilka, co z tobą? Lilka.
A, nie. Chwila.
WŚRÓD SETEK OSÓB MUSZĘ ZNALEŹĆ JEDNĄ I URATOWAĆ JEJ ŻYCIE. BOŻE. JAK MI SIĘ TO UDA TO WYGRAM JUŻ W ŻYCIU WSZYSTKO.
Tak. Marzę o tym, żeby wyjść przed ten cholerny conplace, kiedy już się ściemni i będzie widać na niebie gwiazdy, które będą wychodzić z kosmosu, spadać i spadną prosto do konwentowych kibli, powodując zamieszanie. Pragnę o tym, żeby wtedy usiąść z tobą gdzieś na mokrej trawie i ubrudzić sobie tyłek, oraz zmarznąć, przeziębić się i umierać w następnym tygodniu.
Chcę się z tobą przejść po Krakowie, udając że znam teren, abyśmy się potem zgubili i pytali starych niedołężnych panów o drogę na conplace.
Chcę dzielić z tobą śpiwór, bo jestem idiotką i nie biorę własnego, tym samym gniotąc się z tobą na ziemi i wiercić się niczem wiertarka *ZIUUUUM*, miażdżąc sobie miednice na tych cholernych kafelkach.
To jest spełnienie marzeń. Wygram wszystko.
No, jest tak.
Nie wydrukowałam zgody na BxC, bo drukarka na mnie warczała.
A może ona się po prostu chciała uruchomić?
Oh, well. Whatever. Przepiszę to na kolanie i będzie lajtowo.
- BOŻE, SIOSTRZYCZKO.
- Hm? Coś nie tak?
- Wyglądasz jakbyś brała jakieś prochy!
- Bracieee, czyli wyglądam jak zwykle.
- *leci po herbatę*
Życie.
Zwariować z gorzkim uczuciem.
W jaki sposób?
Ano, zwariować biegając po rondzie dla pieszych w kółko, bo nie wiesz w którą stronę jest wyjście.
Rondo dla pieszych, płaczę.
Nieee, dzisiaj nie ma arta, jak zwykle.
Dzisiaj jest progress uszek. A to zdjęcie ma wzbudzić w was instynkt macierzyński.
Gadać ze swoim korepetytorem do piątej rano
JESTEM ZJEEEEBEM
MAŁYM ŻOŁNIERZEEEEM
Ale się wykurwiście cieszę. <3
"I nawet kiedy będę sam,
Nie zmienię się,
To nie mój świat"