środa, 26 grudnia 2012

GALAKTYCZNY BAOBAB.

"Dziewczyna poznaje chłopaka. 
Zbliżają się do siebie.
On ma wkurzającego kolegę, z którym dziewczyna się kłóci.
Kontakt się urywa.
Ona poznaje kolejnego chłopaka.
Zakochują się w sobie.
Nagle okazuje się, że już się wcześniej znali.
Ba! Oni się wcześniej kłócili!~ " - Innymi słowy, w taki sposób Meg opisała niedawne wydarzenia.
Niech mi jeszcze ktoś spróbuje powiedzieć, że moje życie to nie jest książka.

Dochodzi piąta. Dlaczego Lilianka nie śpi? Bo Lilianka stała się osobistym budzikiem pewnego pięknego pana o szafirowych oczach i będzie do niego dzwonić o 6:30.
Nie mogę się doczekać. Ah, zaspani ludzie mają przeurocze głosy.

Wcale nie jest źle. Wyjaśniło się to, co dręczyło mnie od jakiegoś czasu. I teraz właśnie ów czas będzie potrzebny do stworzenia sobie raju na Ziemi.
- Właściwie to ty nie lubisz ludzi, nie?
- Mhm. Nienawidzę.
- Więc czemu nie traktujesz mnie tak jak innych?
- Bo ty nie jesteś "inni". Ty jesteś kimś więcej.
- ... przyjaciółką?
- Sama dobrze wiesz. To coś więcej niż przyjaźń.
I tym samym sposobem, moje imieniny (Walentynki, w sensie) pierwszy raz spędzę w sposób.. Khm. W jaki jeszcze nie spędzałam.
Szczęście~

Życie od jakiegoś czasu wygląda tak:
Tak jest zawsze dobrze. 
Jeb, opcja "kocham to".


Chociaż, szczerze mówiąc, to z tym szczęściem bywa różnie. Dlaczego? Ano, ja i Megusia byłyśmy ostatnio świadkami pewnego ciekawego zjawiska.
- LOL, ALE TY MASZ NAŚCIE LAT, NIE MOŻESZ KOCHAĆ XD
-... Wiesz? Polemizowałabym. Niezbyt często jest się czyimś aniołem stróżem.
-... NIE PIERDOL, TYLKO CHODŹ NA PIWO. XD
- Wait. Mam naście lat, więc nie mogę kochać, ale na piwo mogę chodzić...?
- Jesteś jakaś przewrażliwiona! 
Tym samym sposobem zaczęłyśmy się z Megusią dusić. Ale co tam. Inteligentnie podważyłyśmy teorię powyższą.
Swoją drogą, wrażliwość to naprawdę fajna cecha. Płaci się za nią ogromną cenę, ale pozwala zauważyć więcej.

Święta, święta. Szczerze mówiąc, to przespałam całe. Nie, niestety nie miałam wigilii, ale mimo to - karpik był, o.
A świąteczna noc była magiczna. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę prawie dorosłego chłopaka wzruszyć aż do łez. <Liliana>
I dostałam piękną przesyłkę. List, w którym zawarte są doprawdy piękne słowa, oraz upominek. Warto było się odwdzięczyć.

Guitar trio znów wróciło. Miło było porozmawiać z Mattem po tylu miesiącach. Chyba się za mocno stęskniliśmy.
A teraz tylko czekać na Lukiego i Arashka. Jest pięknie.

Chyba zmieniłam się w drobną dziewczynkę, żyjącą w świecie poezji i obrazów. W sumie... Jest mi z tym dobrze. Niezwykle.
Ah, właśnie. Będę musiała tutaj wstawić rozpiskę planów na bliższą, lub dalszą przyszłość - czy tego chcecie, czy nie.
Życie jak baleron:
- Przefarbować sobie połowę głowy na biało / kładziemy platynkę,
- Tatuaż w kształcie skrzydeł anioła na plecach. Tak. Na stałe, 
- Zrobić cosplay Nagisy w trybie natychmiastowym,
- Jakoś w miarę się zorganizować i umówić na noc z diabłem wcielonym <3,
- Wzbogacić się o kilka męskich koszul,
- Rozesłać kartki do wszystkich,
- Zdać chemię na piątkę,
- Działać.

Dużo rzeczy się dzieje. I tak ma być. Czuję, że żyję.
W końcu jestem aniołem. 
.
.
.
Mimo to, wciąż jestem głodna. 


Kosmos. 
Dużo ostatnio robię, jak na mnie. 
O, już mija noc. Za niedługo trzeba będzie dzwonić.
Tak jest dobrze~



Sex is always the answer, it's never a question,

'Coz the answer's yes, oh, the answers, yes!
Not just a suggestion, if you ask a question,
Then it's always yes. Yeeeah!



wtorek, 18 grudnia 2012

Galaktyka.


Są rzeczy, które bolą bardziej, a i są te, które bolą mniej.
Faktycznie, boli mnie to, kiedy ucieka mi autobus, a na polu panuje mróz.
Mniej boli mnie to, jak z kanapki spada mi plasterek pomidora i spada na klawiaturę.
Nie jem kanapek, bo nie lubię. To w sumie boli minimalnie, ale wciąż jest.
Aczkolwiek jedną z najbardziej bolesnych rzeczy są noce takie jak ta, kiedy wiem, że jutro czeka mnie szkoła, a ja siedzę przed laptopem i piszę coś co nie jest ani wierszem, ani prozą, tylko moją spowiedzią, którą musiałam gdzieś wcisnąć, a blog najlepiej się na to nadaje.
Wszyscy już śpią, a w moim pokoju wściekle roznosi się "Iris", które niezwykle przypomina to co było, to co jest i to co jeszcze będzie się tłukło w mojej pamięci do usranej śmierci.
Trzymam się dobrze, uśmiecham się, przeżywam niezłą zabawę, której niektóre przypadki mi zazdroszczą.
Miło. Zawsze jest miło. Szczególnie jak kot się do mnie łasi tak, jak teraz.
Nie interesuje mnie fakt, że mogę się starać o stypendium, które gdybym chciała -załatwiłabym sobie z palcem w dupie. Nie interesuje mnie też fakt, że mogłabym nawet zawalić półrocze.
W sumie to obowiązki są, bo są, a ja je zgrabnie wymijam, robiąc jeszcze obrocik w powietrzu i zawsze się ze wszystkiego wywiążę.
Aczkolwiek zamyślanie się i nostalgia są, trwają i najprawdopodobniej trwać będą.

Tęsknię. Tak troszkę.
Tęsknię za planami rozkminiana tego, skąd wytrzasnę kwas siarkowy na kolegów, którzy próbowali wydłubać Ci oko.
Jest mi przykro, że teraz muszę sama iść do sklepu po to, żeby kupić pieprzoną zupkę chińską, a jeszcze kiedyś to ty nosiłeś specjalnie dla mnie kanapki w kieszeniach.
Kłamstwo typu "rozmawiam tylko z koleżanką" przestało być tak zabawne jak było, kiedy się kryłam podczas histerycznych śmiechów razem z tobą.
W sumie to nie pamiętam kiedy ostatnio zakreślałam dni w kalendarzu i liczyłam godziny, podczas których nie mogliśmy się nawzajem irytować.
Zabawnie było też, kiedy próbowałeś utopić mnie w jeziorze, a ja Ciebie w wannie.
O, albo jak dostałeś kajdanki na urodziny!
Albo jak myślałeś, że roczna siostra odgryzła Ci palec. Musiałeś być naprawdę głupi, bo ona nie miała zębów.
Brakuje mi tego, jak nazywałeś "słonecznymi skurwysynami, którym nogi z dupy powyrywam" każdego mojego kolegę, oraz każdego faceta łącznie z panem ze sklepu naprzeciwko, który sprzedaje mi pączki za pół ceny.
Nauka korzystania z biletu miesięcznego, hm... Nie, nawet taka drobnostka zapadła mi w pamięć.
Ej, to w końcu za te punkty w Tesco dostaniemy bagietki i się nimi spoliczkujemy?
Albo rozmowy to późna w nocy.. Ooo, tak! Jaki był nasz rekord? Od szóstej rano do szóstej rano? Powinnam to sprawdzić.
Jest trochę inaczej, bo teraz piszczę na widok plamy na zakolanówce, a jeszcze niegdyś nie obrzydzało mnie nawet to, jak paradowałeś niemalże na golasa, jak mało nie ujebałeś sobie palca kosiarką, albo jak wsadzaliśmy sobie języki do gardeł.
Młoda.
A czuję się, jakbym przeżyła sto lat.
90% choroby psychicznej, 10% głupoty.
I w sumie teraz dalej mógłbyś ćpać zapach moich włosów, tylko jest jedna przeszkoda.
Niepotrzebnie nie patrzyłeś pod nogi.
Gdyby nie ten drobny szczegół, nie poślizgnąłbyś się na tych cholernych schodach i nie poleciałbyś w dół.
Gdybyś patrzył pod nogi.. Cóż, istnieje duże prawdopodobieństwo na to, że...
Żyłbyś teraz.




Nie, chociaż to wygląda na trolla, to takim nie jest. Jakoś tak przy słuchaniu "Iris" coś mnie napadło na napisanie takiego listu, czy Lucario jeden wie co to jest - wypowiedzi adresowanej do zmarłej już osoby, która była mi najbliższa.
Ale cóż, raz wóz raz przewóz, o ile w tym przewozie nie ma ekshibicjonistów, których ostatnio spotkałam w autobusie.
Co za ludzie, co za ludzie.



"Jestem twoją klątwą i przekleństwem, 
Niedokończoną przyjemnością,
Przegryzioną wargą do krwi.
Jak oszołomiony wicher,

Omijam oka twojej sieci.
(...)

Jestem twym śmiertelnym wrogiem, 
Złym snem który nie miał dokąd odejść."


piątek, 14 grudnia 2012

Pręcik, słupek, płatek, liść...

Kiedy.
Co.
Gdzie.
Nie, serio. Mamy już grudzień? Oszfak, oszfak, oszfak.  Tyle rzeczy do zrobie-.. A, nie. Akurat mam luzik. Miło.

Dzisiaj będzie pieprzenie o dupie Maryni, bo w gruncie rzeczy jedynym co ostatnio robię to kłócę się z gimbusem-kolegą-dupą-bishem-cebulą.


Boże.
Jak można wyżreć ziemię z paprotki, tylko po to by zwolnić się u pielęgniarki i nie iść na matmę?
Z kim ja się zadaję. Z kim? I jeszcze mi mówić, że GRUNT to zdrowie?!

- Akiś, przecież wiesz, że ja nie jestem typową kobietą!
-... ZAWSZE WIEDZIAŁEM, ŻE MASZ COŚ MIĘDZY NOGAMI.
Tak, nienawiść między nami wciąż rośnie. Menda. Cebula. Grr. Uwielbiam Cię :'3



Były Mikołajki? Były. Sprytna Lilka dostała gitarę akustyczną, a na Mikołajkach klasowych dostała zestaw kostek do tejże gitary.
Wygrać życie. A i wypłatką obficiej sypnęli w ośrodku. <3

Dobra. Tradycją tego bloga jest spisywanie raz na jakiś czas planów na życie, więc myślę, że i w grudniu wypadałoby to zrobić.
Więc tak:
- Fragget x Czesia w MH ( jak najszybciej),
- Wytrzymać z Ewą, coby mieć Wigilię, bo Łotwa zagroziła, że jak nie będzie Ewy, to nie będzie Świąt. CZEŚĆ, FELI.  (Sylwkon),
- Pójść na spacer z ładnym chłopcem ( w tym tygodniu),
- POPRAWIĆ BIOLOGIĘ, HISTORIĘ SZTUKI I WSZYSTKO ( Poniedziałek),
- Zrobić cosplay Rozy ( Krakon c:),
- Zrobić cosplay Kotone ( Najbliższe Magni).

Odnalazłam sens życia. Ma na imię Lance i mieszka w domku.
- Ulubiona liczba Elitarnej Czwórki?
- Cztery...?
- NIE, LANCE!

Aghhh, mam gorączkę. To chyba dlatego zbryzgałam klawiaturę pomidorem i ciężko mi na niej pisać.
- Może ją umyj?
- Nie. Bo wtedy sok pomidorowy się rozniesie po urządzeniu i między klawiszami będą przepływały koryta rzeczne z pomidorówki i przecieru pomidorowego dla małych dzieci, które jeszcze nie mają zębów, dlatego wpierdalają te przeciery ze smakiem.


Miłość.
Mało dzisiaj napisałam, bo w sumie mało się dzieje, a nie mogę w nieskończoność pisać o tym, że czekam na Arashka.
PRZEJŚĆ FIRE REDA, KTÓREGO FELI NIE PRZESZŁO.
HAHAHAHA.
LOL.


Jestem twoją klątwą i przekleństwem, 

Niedokończoną przyjemnością, 
Przegryzioną wargą do krwi. 
Jak oszołomiony wicher,
Omijam oka twojej sieci.
Wieję tylko tam gdzie mam ochotę ,
Wieję tylko tam gdzie mam ochotę.



piątek, 7 grudnia 2012

BxC3, że tak powiem.

Nastawiłam się na chujowy konwent.
Miał być konwent, a była to... rzeź.
Ale od początku.

Piątek.
Budzę się. Chyba powinnam iść do szkoły, nie?
Patrzę na telefon, ten milczy. Dobra! Skoro Sebuch nie napisał, to oznacza, że wcale nie muszę nigdzie wstawać.
Nie, Lilka. Czekaj. Dzisiaj jedziesz do Hesse, nie? Która godzina?
...
O CHUJ, POCIĄG MI SPIERDOLI.
Dobra, na szybko. Coplay? Do torby. Ubrania? Do torby. Pan Kasza? ... PANIE KASZO, NIE SIKAJ MI NA ZAKOLANÓWKIIII.
Dobra. Zbieram się, pan dziadek się zbiera. O, pociąg nam podstawili. Jak świetnie.
Wyciągam książkę i czytam, wsłuchując się w stukot wagonów.
Swoją drogą, żałuję, że w podróż nie zabrałam ze sobą też drugiej części. Zakończenie "Scarlett" sprawiło, że pozostał we mnie pewien niedosyt i chęć na więcej. Po pierwszym rozdziale spodziewałam się, że ta książka będzie chujowa, niczem fanfik koleżanki, która zamiast jednej kropki stawia ich pięć, ale nie! Nawet nie wiem kiedy ją przeczytałam, ale przynajmniej wiem co jutro będę przerabiać na matmie.
... obliczanie obwodu koła?
NIE! Drugą część "Scarlett!" <3
Dotarłam. Dobra, pora coś zjeść, bo czuję, że mój żołądek sam się trawi. Popierniczam z Panem dziadkiem do Maca.
Aśka jeszcze jest w szkole, nie? Dobra, inaczej. Wyślemy smsa do Meg, bo nie będę przecież siedziała i wysłuchiwała sucharów legendarnego Janusza.
- Opowiedz mi kawał.
- Kawał? Oczywiście! Jak stąd do Rzeszowa! 
- ...
I nagle do Galerii Krakowskiej wbiła blond - kulka, zwana Meg.
Hahaha! Nie zostawiłam jej nic do jedzenia. Takiego wała, Meg! Co z tego, że właśnie siedziałaś w szkole, podczas gdy ja rozkoszowałam się spalinami, wpadającymi przez pociągowe okno. Takiego wała! Nie ma jedzenia!
Później zadzwoniło Hesse i DZIWNYM TRAFEM ze zwykłego odebrania mnie z dworca zrobiło się krótkie spotkanie towarzyskie, albowiem dołączyła też Gruch i Zel.
Ale nie wyszło nam to. Czemu? Bo durne Hesse nie wzięło Thora.
Co za durne Hesse
Boże, taki żal.
Durne Hesse.
Khm, wracając. Kiedy razem z Hessenem opuściłyśmy śmietankę towarzyską, przeszłyśmy się Rynkiem. I co? I napadła mnie nostalgia kiedy spotkałyśmy Pana dziadka, który kupił nam oscypki z żurawiną.
Wesoło bansowałyśmy w tramwaju, mając dziwne fazy. Serio, dziwne.
- Sklep pokryty gównem.
- Asfalt pokryty gównem.
- CAŁY ŚWIAT W GÓÓÓÓWNIE.
Po pełnym przygód dotarciu do domku z wełny   Aśki, zaraz poczłapałyśmy do TESCO WIELKOŚCI MOJEGO OSIEDLA, gdzie kupiłyśmy picie, pływałyśmy w filmach za pięć złotych, oraz gdzie zaadoptowałam pięćdziesiąt odcieni gówna. PIĘĆDZIESIĄT.
Nie mam pojęcia co robiłyśmy potem. Larpy? Coś w ten deseń. Jestem pewna, że wysprzątałam pokój Hesse. A raczej biurko.
I AŚKA NAUCZYŁA MNIE PRASOWAĆ. LOVE.

Sobota.
O co chodzi? Ojej, to nie jest mój materac. SPAŁAM U SEBASTIANA? SPAŁAM! Jak zajebiś-... O, Aśka.
I nagle dotarła do mnie rzeczywistość. To jest Kraków.
Dobra, Lilka. Rozegrasz to inaczej. NIE, CHUJ. DZISIAJ KONWENT. KOOONWENT.
Opróżniłam razem z Aśką energetyka, wykąpałyśmy się na szybko i zjadłyśmy jajecznicę z szynką, która wyglądała jak Ania bez nóżek i bez rączek.
Co mnie najbardziej zdziwiło? Cóż, po dotarciu na conplace...
NIE BYŁO KOLEJKI.
Ale jak to?! Konwent B-Teamu bez kolejki?!
Wchodzę na teren konwentu i widzę swojego rówieśnika w oczojebnej bluzie.
I w tym momencie edytowałam posta, ale.. CHUJ, JESTEM ZMĘCZONA, WIĘC NIECH BĘDZIE W SKRÓCIE.
Ogólnie mogę powiedzieć, że dokonałam interesu życia kupując kawałek drewna z Goldem.
Dwugodzinna próba. Serio, konwentowicze? Serio?
CAŁY KONWENT SZUKAŁ SHIRO.
Miłość w płynie. <3
Shota.
Sebastian Kwas, szalony konwentowicz.
Pozytywistyczny romantyk, romantyczny pozytywista.
O, właśnie! I poznałam fajnego faceta! <3
- Ej, takie pytanie organizacyjne. Znasz Fraggeta?
- ... chodzę z nim do szkoły.
- CO.
Wciąż nie mogę uwierzyć, to że pisali do mnie randomowi, oraz mniej randomowi ludzie i chwalili mój cosplay. Ba! Nie mogę uwierzyć, że nasza scenka wygrała, a na drugi dzień lansowałam się medalem w szkole. <3
HI KOMST TU REJN EGEJN.
I siedzenie, oraz picie herbatki z ładnymi chłopcami w stołówce wygrało w życie.
I karmienie shoty zupką, która miała podejrzany kolor.
Spacer z Meg, oglądanie gwiazd i śpiewanie piosenek z TDG.
Panel życia o Magi <333333
Skakanie na DDR'ach do piosenki, która się nie kończy.
Śpiewanie na ultrastarze. EVERIBADI LÓKING FOR SAFING, MEEEG. XDDD

Niedziela.
JEDNO SŁOWO.
Spanie, mycie się, spanie, mycie się, spanie, mycie się, granie w Wiedźmina, spanie, Hesse, które pyta o sól, a ja nie wiem o co chodzi.

Nie wiem czy to nie był najzajebistszy konwnent. Chyba był...
Ale teraz czas powyzywać się z moim arcy wrogiem. Tak. Grr. A zawsze wygląda to tak:
- LILKA, MARCHEWO.
- TY PIEPRZONA CEBULO.
- LECZ SIĘ.
- MASZ GŁUPIEGO AJFONA.
- A TY MASZ PODRABIANĄ KOSZULĘ W KRATĘ.
- ŻRYJ GRUZ.
- SAM JESTEŚ GRUZ.
- CZARODZIEJ, SKOCZ PO FRUGO.
- TO BYŁ MAGIK, IGNORANCIE.
Lubię mieć wroga, lubię, lubię, lubię wroga.

I wpadanie w zachwyty w Arashem, smsowanie z Sebuchem, oraz Pan Podróżnik. Czego chcieć więcej?
Już wiem.
Cycków.

Tsss, ewolucje. >D 
Kim jesteśmy?
- KONWENTOWICZAMI!
Czego chcemy?
- SMRODU!
Gdzie?
- NA KONSOLÓWCE!

                                            "Pytam się gwiazdy co drogę wskazać błądzącym miała,
Czemu ze wszystkich pragnień na świecie to ty mnie wybrałeś?~"

czwartek, 29 listopada 2012

Jak można nie wiedzieć co to jest sztangiel?!

A ty? Co czujesz, kiedy uderzasz podeszwami o parkiet?  Wchodzisz, światło jeszcze nie razi Cię w oczy. Nie słyszysz przeraźliwego krzyku tłumu. Zawsze wchodzisz takim spokojnym krokiem, oddychając miarowo. Po pomieszczeniu nagle roznosi się zapach lawendy. To twoja sprawka, prawda? Stukasz tymi czarnymi, mocno ściśniętymi na nogach glanami. Jesteś sama w tym pomieszczeniu, reszta jeszcze się nie zebrała. Bierzesz głęboki wdech i chwytasz mikrofon. Z twych ust zaczynają wypływać słowa. Mam wrażenie, że ty nie śpiewasz. Ty recytujesz. 
- AJ FIL SOŁ, MACZ BETER.
-... dobra, Lilka. Opowiedz o tym co czujesz.
- Czuję, że mój żołądek tańczy salsę, mózgu. Mamy może fasolę po bretońsku? Głodna jestem.
- .........

No, tak. Chwilowa przerwa od prób, muszę się jakoś artystycznie wyżyć.
- 20 projektów na malarstwo, Lilka.
- Idź mi stąd.

Olać to. W końcu obejrzałam jakiś DOBRY polski film. "Mój rower", dobre to było. W końcu obejrzałam coś, co nie było robione pod komerchę ( taka "Bitwa pod Wiedniem", chociażby).
- Jakieś plany na dziś, moja droga?
- Tak, upiję się, pobiję z kimś i wrócę do domu nad ranem.
- ... ?!
- Żartuję, właśnie idę do sklepu po bułki.
I jak tu się nie śmiać, czytając stare sms'y?

Jadę dziś do Hesse, pójdziemy na dżogurt, a następnie będziemy się świetnie bawić przy doczepianiu żyłki do ogona.
Będzie fajne fotostudio, będzie bansowanie na scence i śmianie się z Feliego, że jest ciotą, chlanie mojito na potęgę, dokupienie zaległych mang za pieniądze, które znalazłam w krzokach...
Czegoś brakuje.
Lilka, jak to możliwe, że nie utrudniasz sobie życia na tym konwencie? Lilka, Lilka, co z tobą? Lilka.
A, nie. Chwila.
WŚRÓD SETEK OSÓB MUSZĘ ZNALEŹĆ JEDNĄ I URATOWAĆ JEJ ŻYCIE. BOŻE. JAK MI SIĘ TO UDA TO WYGRAM JUŻ W ŻYCIU WSZYSTKO.
Tak. Marzę o tym, żeby wyjść przed ten cholerny conplace, kiedy już się ściemni i będzie widać na niebie gwiazdy, które będą wychodzić z kosmosu, spadać i spadną prosto do konwentowych kibli, powodując zamieszanie. Pragnę o tym, żeby wtedy usiąść z tobą gdzieś na mokrej trawie i ubrudzić sobie tyłek, oraz zmarznąć, przeziębić się i umierać w następnym tygodniu. 
Chcę się z tobą przejść po Krakowie, udając że znam teren, abyśmy się potem zgubili i pytali starych niedołężnych panów o drogę na conplace.
Chcę dzielić z tobą śpiwór, bo jestem idiotką i nie biorę własnego, tym samym gniotąc się z tobą na ziemi i wiercić się niczem wiertarka *ZIUUUUM*, miażdżąc  sobie miednice na tych cholernych kafelkach. 
To jest spełnienie marzeń. Wygram wszystko. 


No, jest  tak.
Nie wydrukowałam zgody na BxC, bo drukarka na mnie warczała.
A może ona się po prostu chciała uruchomić?
Oh, well. Whatever. Przepiszę to na kolanie i będzie lajtowo.

- BOŻE, SIOSTRZYCZKO.
- Hm? Coś nie tak?
- Wyglądasz jakbyś brała jakieś prochy! 
- Bracieee, czyli wyglądam jak zwykle. 
- *leci po herbatę*
Życie.

Zwariować z gorzkim uczuciem.
W jaki sposób?
Ano, zwariować biegając po rondzie dla pieszych w kółko, bo nie wiesz w którą stronę jest wyjście.
Rondo dla pieszych, płaczę.

Nieee, dzisiaj nie ma arta, jak zwykle.
Dzisiaj jest progress uszek. A to zdjęcie ma wzbudzić w was instynkt macierzyński.
Gadać ze swoim korepetytorem do piątej rano
JESTEM ZJEEEEBEM
MAŁYM ŻOŁNIERZEEEEM
Ale się wykurwiście cieszę. <3

"I nawet kiedy będę sam,
Nie zmienię się,
To nie mój świat"

sobota, 24 listopada 2012

Nie, nie jesteś z Las Vegas.

Jakoś się to potoczyło.
Jakoś tak się stało.
Dunno.

- Lilianko, odrobiłaś zadanie?
- Proszę wyjść z kosmosu. Proszę szybko stąd wyjść. 

Dostałam wczoraj swój wykaz ocen i stwierdziłam, że jestem jebanym geniuszem. Będzie piątka z chemii. Love.

Swoją drogą, kiedy człowiek się budzi, będąc na haju tabletkowym to pierwsze pięć minut po otworzeniu oczu jest istnym rajem na Ziemi.
Pięć minut. Potem dociera do człowieka rzeczywistość.
Dobra, nie. Dziś było inaczej.

Staraj się odespać cały tydzień. Niech o dziewiątej rano do twojego pokoju wleci całe wujostwo, kuzynostwo i... dziadostwo (?), krzycząc "JAK ONA UROSŁA, JAK ŚLICZNIE SIĘ ŚLINI PRZEZ SEN, O JEZU, WSTAWAJ, SZKODA DNIA, KROWY DOIĆ".
Tak.

- Jesteś dziwką.
- A i tak zarabiam dwa razy tyle co twoi rodzice, bijaaaacz!

-... CZEMU NAPLUŁAŚ KOLEŻANCE DO OKA?!
- Bo było wyłupiaste. 

Jest dobrze, poza faktem, że moje zdrowie nie pozwala mi się cieszyć osiągnięciami, które kosztowały mnie rozpierdoleniem się w drobny mak, patrząc w ekran telefonu, podczas wsiadania do autobusu.
Again! Spotkanie bliższego stopnia ze szpitalem tuż po BxC. Ohsz fuck. Please, don't.

Właśnie, BxC. Kozplej jest. Materiał miał być błękitny, ale chuj. Znalazłam tylko szafirowy. Ale przynajmniej ładnie wygląda i jest piknie skrojony. Cóż, pasowałoby jeszcze znaleźć halkę, lecz nie nalegam.
I zajebiste falbanki ma ta kieca. Kocham się za nie.
Tylko.. Wig. Cóż, może nie będzie się aż tak gryzł ze strojem, ale jak mu zrobię grzywkę, to styknie. Będzie osom.

Właściwie to na BxC mam średnią ochotę. Nie przez sam w sobie konwent, nie przez samopoczucie, które jest zajebiste, tylko przez zdrowie właśnie.
Ale chuj.
Bo...
BĘDZIE SHIRO.
SHIROSHIROSHIROSHIRO.
Shi-Shi-Shiro nic tak nie boli jak konwentowe prysznice.
Aghhhhh, aż się nie mogę doczekać.
Mam tylko nadzieję, że POKONASZ SWÓJ OGAR, MÓJ DROGI i jakoś się zgadamy. JEŚLI TAK TO BĘDZIE KONWENT ZAJEBISTY.
Dobra, Lilka ogarnij się. 

Siedzę. Siedzę na tyłku i robię paczkę dla Sebastiana, albowiem 6 grudnia już niedługo.
Jednocześnie wyczekuję swojej paczki.
Boże, jak cudownie.

- Czeeeeść! Jak było? C:
- ZJEBANIE. GRZEBALI MI W KOLANIE.
- O, widzę że masz wenę i rymujesz! Tak trzymać!
Drogi bliźniaku, jesteś idiotą.

I jadę na obóz wokalny, już zdecydowałam. He- he - he. Będzie osom. ZAPEWNE DLATEGO, ŻE NIE JADĘ SAMA. <tuwstawserduszkoiwogóle klarnettańczynapianinie>

- Ej, to mogę jechać na ten konwent?
- Tak, myślę, że tak.
-... Ale nie odwozi mnie na niego ojciec, nie?
- Który?
-... A ILU JA MAM OJCÓW?!

Gdzie ja żyję.
I tak btw. ZNÓW MAM DŁUGIE WŁOSY >D
Pejsy jak u Yuno.



No, brałabym to wszystko.
Brałabym nawet witaminę C, gdyby była zakazana.
Hahahaha. 
Nakurwiamy na same szczyty.
Dreszcze, dreszcze.
Trochę martwo, ale dobrze. <3



"The worst is over now and we can breathe again
I wanna hold you high, you steal my pain, away
There’s so much left to learn, and no one left to fight
I wanna hold you high and steal your pain"



niedziela, 18 listopada 2012

Zajebioza, kosmos.

Leki, spanie i smarkanie! 
Czyli szybka kuracja, bo jutro znów będzie popierdalanie na przystanek, co w sumie napawa mnie pewnego rodzaju radością.
Albo i nie, bo znów będzie zimno.

- Powiedz mi. Powiedz, jak zaczarować rzeczywistość?
- Pij mojito, mózgu. Pij.

Nie wiem co zrobić, jak się wyrobić na konwent. Dam radę niby, ale ja zawsze trzęsę portkami przed konwentem, więc życie jest dalej.
Nie mogę przestać się cieszyć. Uśmiech nie schodzi mi z ryjca ;_;

Pedagogika. 
- Twoje metody nie są pedagogiczne, Lilka!
Nie, ni ma cholery. Niepedagogiczne to są metody, które stosujemy od lat. 
W światku wychowywania młodych osóbek czas zaprowadzić rewolucję,  choćbym miała jechać do ministerstwa i wepchnąć im plasterki zepsutego bekonu do ryjców.

W ośrodku jest okej. Ostatnio przesiaduję tam coraz dłużej. Kocham te dzieciaki! Przede wszystkim są takie.. Inteligentne, spokojne, ogarnięte i chłoną widzę niczem gąbka chłonie wodę z mydłem o zapachu niewiemjakimalefajniepachnie. 

- Ej, może napisz książkę!
- Ale proszę pani, ja mam prawie 14 lat. 
- Wiek tu nie ma nic do rzeczy, jesteś na tyle inteligentna!
- Nie, nie o to chodzi.
- A o co? Nie chciałabyś?
- Chciałabym, ale myślę, że chemia sama się nie zrobi.

Zaczęłam to rozważać. Może w wolnym czasie coś tam będę bazgrać? Hm. 
Kariera.
Znajomi.
Kariera i znajomi.
Lilka, ale Ci się zajebista rzecz przydarzyła! 
Mieć zajebistych ludzi wokół siebie.
Mieć zajebistego bliźniaka, mieć Sebucha, mieć ich wszystkich tuuuuu.
Mieć zajebistych znajomych, z którymi się spotkam na BxC. ANDRZEJKI, HESZSZE, ANDRZEJKI.
Wygrałam życieeeeeeee.

Sprawy naprostowałam, wszystko zrobiłam, żyłam, żyję i będę żyć.
Ale..
TEN CHOLERNY KOZPLEJ. NEIGENIGENWI. Zdążę.

Nie pamiętam kiedy ostatnio było tak dobrze.
A jednocześnie nie pamiętam kiedy byłam aż tak śpiąca. 
No, Lilka, dziś znów czeka Cię noc pełna wrażeń!
W sumie to nie mogę się doczekać, ostatnie noce były zajebiste.
Teraz tylko czekam na księżyc i jedziemy!~
Z drugiej strony jutro historia sztuki.
fuck.
"Może mądrości Bóg pożałował mi ciut,
To nieważne gdy śpisz obok mnie~"

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rzekłam.

Jesteś dziwna.
- Tak, w końcu mam demona za stróża~

Masz nierówno pod sufitem.
- Racja, w końcu mieszkam na poddaszu.

Grasz mi na nerwach!
- No. Na gitarze i pianinie też umiem.

Jesteś jakaś chora.
- Haha. Obsesja! <3

Cholerny, atęcyjny bachor! 
- Tak, tego uczą w teatrze.

Głucha jesteś?
- Czekaj, tylko ściągnę słuchawki. Albo i nie~

Przestań się z nim zadawać.
- Mów mi jeszcze.

Bo Cię zablokuję na fejsie!
- Lepiej odetnij mi rękę. To mniej bolesne.

Taaak! Kocham ten szkolny trolling, przyda mi się <3 Hoho, tak to jest teraz.

- Nie jesteś zmęczony?
- Hmm... Nie. Jakoś dziwnie pobudzony~
- Cholera, jest druga w nocy! Nie musisz tu tak siedzieć.
- Ale chcę~
- Dlaczego? ._.
- Bo jestem tu dla Ciebie~
.
.
.
HOHOHO.
Życie i śmierć.
Niebo i piekło.
Pekińczyk i mops.

- Jestem szczęśliwy.
- ...?
- Leżę, słucham muzyki i piszę z tobą : EDEN.
(...)
- Lil, wiesz, że mam obsesję na twoim punkcie?

AWWWWW. KOCHAM ŻYCIE. PONAD ŻYCIE.

- LILKA, TY SIĘ PRZYZNAŁAŚ!
- *leży zawinięta w koc i się turla, dziubiąc jajecznicę* Mówią, mówią, że ~  że to nie jest miłość, że już nie~

Wracam do teatru.
Zaczynam zarabiać.
Teatr, teatr, teatr... Cholera.
Obym nie wyszła z wprawy po tylu latach.

- Dziewczyno, ty masz talent! 
- Ale ja nie chcę.
- Przed tobą kariera!
- NIEEEEE CHCĘ! *wycofuje się*

Dobra, nie. Wracam do tego, potrzebuję kasy ._.

Rzeczy do zrobienia, coby szybciutko zarobić:
- Odśnieżanie. ( brrr ;_;)
- Rozdawane ulotek.
- Sprzedanie itemów. ( w trakcie~)
- Praca w ośrodku  DONE.
- Praca w teatrze. (;_;)
- Ewentualnie granie na ulicy.
- NIE WYDAWANIE KASY NA KEBABY I INNE DUPERELE.    CHYBA DONE.

Haha, to była najlepsza noc w moim życiu <3
Dobra.
Do pracy, rodacy!
"Nie, nie, nie. Nie znajdą nas!
Od zmierzchu aż po blask.
Wiele znam tajemnych przejść,
Do całkiem innych miejsc~"



sobota, 10 listopada 2012

Eden.

- Za co tak kochasz Rzeszów?
- Za to, że jest tak blisko Lublina. <3
-... ale przecież w ten sposób braknie Ci kasy na Kraków...
- TRUDNO.

Sobota.
Jeszcze nie wiem co dziś zrobiłam, bo ledwie się obudziłam, ale jest życie.
Tylko nasz wokalista.. Ugh, oby wszystko wyszło na dobre.

- Boże, dziewczyno! Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?!
- Chcę zrobić Ci z dupy jesień średniowiecza.
- TY JESTEŚ JAKAŚ DZIWNA!
- Wiesz, ciężko by było, aby stróż Lucyfera był normalny~

Na HetaDay nie jadę, na Hellcon też nie. A MIAŁAM.
Ale, cóż. Cześć, Luś, będzie party hard <3

- Trzy rzeczy, których nienawidzisz? 
- Hetalia, fandom, yaoi. >D
-... CHODŹ SIĘ KOCHAĆ, LUŚ.

- Co to za piosenka w tle, lilijko?
- Comatose o:
- CHODŹ SIĘ KOCHAĆ.

Nie wiem co napisać, a tyle się wydarzyło.
Powinnam już robić projekt plakatu do sztuki teatralnej, ale.. tak bardzo mi się nie chce~
Chyba pójdę na jakiś spacer, czy coś.
W końcu muszę się nastawić na jutrzejszy dzień z Chaosem i dzisiejszy wieczór z samym diabłem~

Hohoho.
"Od teraz zrobię wszystko, aby 'gdybym go kochała' zmieniło się w 'kocham go'".
HAHA, LUBIĘ TO. >D
AHAHAHAHAHAH.
HAHAHAHA.
Ha!

 "Whatever happened to sex, drugs n' rock n' roll?
Now we just have AIDS, crack and techno"

sobota, 3 listopada 2012

jest tak.

- Cześć, grypo.
- Siema, Lilka! 
- Czemu właśnie teraz?
- Żeby Ci przypadkiem za dobrze nie było, moja droga.
- Ale ja mam poprawkę z niemieckiego!
- TO NIE MÓJ PROOOOBLEM.

Tak.
Minęło Heliłon. Co mogę powiedzieć? Przez chorobę zostałam w domu.
I cieszę się.
Cieszę się, bo spędziłam cały ten wieczór z mężem i bawiłam się lepiej, aniżeli mogłabym się bawić biegając po ulicy w przebraniu.

Rozterka, hm. Tak, to jest to.
Poznać anioła, poznać demona, poznać Chaos we własnej osobie. DZIĘKI ŻYCIE, NIE TRZEBA BYŁO.

- Aż mi wszystko z kanapki spadło, Lili.
- Teraz to zlizuj.
- Nie dość, że psychopatka to jeszcze zboczona, ludzie, ludzie. 
- Chaos, jak ty mnie bawisz.

Niech was ewakuują ze szkoły.
Co robi Lilka?
Szuka dobrego wi-fi, bo przecież zanim się jako - tako spali, musi pogadać z Chaosem. <ok>

Kilka dni temu przeżywałam piękny okres, zwany spełnieniem całkowitym.
I tu z miejsca pozdrawiam pana demona, cześć Velvet, cześć.

Przedwczoraj byłam prawdopodobnie najszczęśliwszą dziewoją na Ziemi.
Cześć, mężu, cześć.

Ale kiedy już zwątpiłam, przyszedł Chaos i wszystko uratował.
Cześć. <3

- Ej, ej! Feli! Velvet powiedział, że wylosuje mi pozytywną myśl! Boże, jaki on kochany! 
- Tak. A ja mogę Ci wylosować fragment z Nowego Testamentu, chcesz?

Muszę dzisiaj odkręcić pewną rzecz.
Niebiosa, trzymajcie chmurki, aby mi się to udało, bo łatwo nie będzie.
Chłopcze, robisz mi wodę z mózgu.

- Lilka? Gdybyś była mną, to gdzie byś położyła książeczkę z Pierwszej Komuni?
- Gdybym była tobą, to bym się zabiła.

Aghhh. Pomylić słowo 'Mahomet' z 'Mahombi'. TYLKO TAK DALEJ, LILIANKO.
- Ba! Dziewczyno, ty nie jesz, nie śpisz, tylko zawijasz się w koc, kołyszesz się i śpiewasz 'Zostawcie Titanica'. Wiesz co to oznacza?
- Tak, mózgu. Postanowiłeś dać się pokonać sercu w kształcie statku kosmicznego, to twoja wina.
- Mniej więcej. 

Chyba jednak jest tak. Aczkolwiek propozycja wspólnej kąpieli, oraz wspólnego grania w Slendera trochę zbiła mnie z tropu.
Zostawcie Mahometa.
< czu czu czu>
Nie wyciągajcie go.
< czu czu czu>
On ciągle je kotleta.
< czu czu czu>
Tak to wygląda.

- Ej! A jak mu napiszę tak, a potem tak i powiem, że muszę iść, bo mi pranie stygnie?
-... Pranie stygnie?
- Znaczy no! Obiad! ZAMKNIJ SIĘ.

- A idź do diabła! 
-... do Velveta? >D
DZIĘKUJĘ.

Co z tego, że on kiedyś zostawił telefon w lodówce, pomylił komórkę z nożem do masła, zasnął w wannie i prawie się w niej utopił, zaplątał się w kable, mało się nie udusił zupką, oraz mało się nie zabił o liście.
Co z tego, i tak się uda.
Udasięudasięudasięudasię, kurwa.
YES, LILKA, YEEEES! 

Zapamiętać sobie raz na zawsze.
Między niebem, a piekłem panuje Chaos. 
If you know what I mean.
"Use somebody, use somebody!"

piątek, 26 października 2012

Kebaby są śliczne.


 "Szatański błysk w twym oku jak zwykle ugościł,
Nie mogę zapomnieć twojego imienia.
Może z aniołem byłoby prościej?
Bo demony nie mają za grosz sumienia.

Diable przebrzydły, wyjdź z mojej głowy!
Mimo, że utrzymuję iż Cię nienawidzę,
Nie umiałabym Cię zastąpić kimś nowym.
Czyżbym aż tak chciała poznać twoje oblicze?

Zapragnąć demona, cóż za niedorzeczność! 
Żadna kobieta by tego nie chciała! 
To jakaś choroba, czy czysta sprzeczność?
Przecież to niemożliwe, abym demona pokochała...

Jednakże piekło do Ziemi się nie umywa!
Tu wspomnienia potrafią wyniszczyć w całości.
Cała ta pokusa do mnie napływa.
O dziwo, sprawia mi to ogrom radości~"

Tak. Czyli co Lilianka robi na lekcji? Pisze wiersze!
Nigdy bym nie przypuszczała, że swój pierwszy wiersz napiszę patrząc na penisy w podręczniku z biologii na lekcji polskiego i me dzieło będzie o Velvecie.
Fuck.


U mnie teoretycznie nic się nie dzieje, wciąż dryfuję na fali szczęścia, ano i powiem tak. Fasolka po bretońsku.

Bądź jak Teru.
Znajdź sobie własnego Kurosakiego.
Da się? DA SIĘ.


Nie mogę się doczekać niedzieli.
Będzie party hard, jakiego świat nie widział <3

                                              " Oh, really?
But, I  swear
I don't care"

niedziela, 21 października 2012

Dramatyka, ekspresja, PERWERSJA!

Cześć.
No więc jestem Lilka.
...
I ŚPIEWAM W ZESPOLE ROCKOWYM.

Tak, tak, tak! Tyle wygrać! Gdyby się jeszcze tylko dało tydzień odespać.
Bal przygotować.
Projekt na rzeźbę zrobić.
.
.
.
Ja chyba za dużo wymagam od swojego czasu. Za dużoooo.

- Ej, Lilka. Co ty robisz z tą gliną?
- Lepię.
-... Ale czemu lepisz penisa?!
-... To miał być żółwik ._.

Czyli true story z ostatniej rzeźby.

Idzie sobie taka Lilka. Połowę łba ma to naturalnie czarną. Czarną jak ślunski węgiel < cześć, Shiro >. Drugą połowę łba ma rudą, albowiem rude jest wredne.
Nagle się to zatrzymuje. Ma na sobie męską koszulkę. Od razu widać, że to nie jej.
I patrzy to na Ciebie zza grubych szkieł. Wlepia wielkie patrzałki. Z czego jedna jest błękitna, a druga orzechowa.
- Zabiję Cię.
Mówi cicho. Faktycznie, wygląda jakby nie żartowała!
Po chwili gryzie Cię w ramię. Stoisz i popadasz w zadumę.
Lilka odchodzi.
A ty się zastanawiasz .CO TO WŁAŚCIWIE, KURWA BYŁO.

Zmiany, lubię zmiany.
Niedziele też lubię, albowiem wchodzi mój czarnowłosy bisz. Cześć, Chaos.


- Liliana, odrobiłaś zadanie?
-...
-...?
-... NIE BĘDZIE NIEMIEC PLUŁ NAM W TWARZ!

Innymi słowy, jutro będzie matematunia kochana. Mam nadzieję, że mojego zapału nie ostudzi złowieszcza fizyka z panem Luckiem, oraz historia sztuki.
Oj, najwyżej wywafluję sobie dobrą herbatkę i usiądę z moim  stanowczozawysokim bratem bliźniakiem.

A w lutym jedziemy z mężem w góry~~~

- Co ty robisz?
- Czytam horoskopy na blogu ryby.
- TO NIE PO CHRZEŚCIJAŃSKU, SZMATO!

Swoją drogą, ostatnio mam fazę na anioły, demony, et cetera. 
To pewnie przez taką zajebistą książkę.
I Lili.
I Chaosa.
I pbf'y.
I rpgi.
Taa, to pewnie przez to. 

I tak nie macie przyjaciół.





"I can't wait to see your face when I make it without you.
Nothing seems to go your way, you'll never amount to shit"

wtorek, 16 października 2012

Panie i panowie, rudowłose Lilki.

Nie.
Nie obchodzi, mnie że jest teraz w pół do czwartej nad ranem. Tak, wiem, że zegar na blogu mówi wam inaczej, ale to mały skurwiel. Nie słuchajcie go. Jak mówię, że jest noc, to jest noc.

Mam oficjalnie trzy dni wolnego. Stfu, do czwartku. Czyli został mi w sumie jeden dzień.
Kocham czwartki. Trzy godziny malarstwa, dwie godziny czystego sarkazmu i próby aktorstwa na matmie, oraz godzina opierniczania się na godzinie wychowawczej.
Jak tu nie kochać czwartków?

Nie. Wbrew powszechnej opinii, którą spowodowałam swoimi żartami - nie siedzę w domu, ponieważ taki właśnie mam kaprys.
Zaczęły się bardzo poważne problemy z mięśniami. Bogu dzięki, że łapy mam sprawne, bo nie miałabym jak grać i rysować.
Moje trudności z poruszaniem się NA SZCZĘŚCIE są tylko przejściowe. W czwartek mam rzekomo przestać się chwiać, chyba że chcę chodzić po szkolnym korytarzu niczem człowiek - galareta.

Nie zmienia to faktu, że ciekawie było od piątku z łóżka ruszać się tyle, co do łazienki i z powrotem. Lilianka lubi to, albowiem Lilianka odespała życie i czuje się bardzo na siłach.
Szczególnie, że Feli, nie-stryjenka, Wrathcia i chłopaki skutecznie podtrzymują uśmiech na mojej twarzy.

Tak. Farbą temperową napaćkałam uśmiech na koszu na śmieci. Tak, założyłam mu niebieskiego wiga.
Kuroko no Śmietnik, mówi wam to coś?

- Zmieniłaś się. Kiedy grałaś Czechami nie byłaś taka! Jak Cię poznałam w realu wtedy...  Stoczyłaś się wracając do starych nawyków! 
-... *Uraczyła rozmówczynię orzechowym spojrzeniem, po czym pusty już kubełek po skrzydełkach z KFC założyła jej na głowę*  Fascynujące, mów mi jeszcze. 

 Przestałam grać Czechami. Mimo, że fascynacja tym krajem mi nie minęła, a Slawistyka wciąż jest jednym z ważniejszych moich celów, rezygnuję z wszelakich zachowań, którymi rzekomo się odznaczałam, grając o tą, tą postacią.
Ale mało tego, że przestałam grać postacią. Przestałam odgrywać teatrzyk, gdzie sceną był fandom. Po roku  zaczęłam być sobą, za namową starych znajomych.
Rok udawania skutecznie sprawił, bym na przyszłość wybiła sobie to z głowy i była Lilką. Nie, nie mówię tu o rozgrywkach, Boże broń. Mówię tu o sobie. Teraz jest mi dobrze.

Lilkę poznaje się od nowa. Interpretacja tego zdania jest dowolna. Enjoy!
Są osoby, które mimo, że są ze środowiska fandomu, gdzie toczyła się gra aktorska - znają Lilkę i zyskują fioletowy order przyjaźni.
Szkocie, Feli, Dojcze, Meg, Fragget, Hesse. Cześć, soczek zwycięstwa, raz.

Nope, nie jest to ckliwa paplanina typu "Lilka dance, oł jeeeee". Zwracam się do tych, którzy pytali czemu zachowuję się tak, a tak, oraz czemu nie mówię już na siebie "Czesia". To jest wasza odpowiedź.
Ten pseudonim kojarzy mi się tylko z męczącym udawaniem, ciągniętym na siłę. Blee. Aż się chce rzygać płatkami owsianymi.
A Shiro ma fajną minę, jak ludzie mówią o mnie "Czesia", albo jak ja się przejęzyczę. SERIO. TA PRZERAŻONA TWARZ XD


-Lilianne? Nie pomyl jej z aniołem, ona już dawno upadła. Z szatańskim błyskiem w oku w przepaść zepchnie cię, na dno piekieł zaprowadzi.
MĘŻU. NFINFIENIGWENI. LOVELOVELOVE.

Swoją drogą, nie sądziłam, że dożyję dnia, w którym miejscami ruda farba zmieni się w blond. Chyba powinnam ją znów nałożyć,  bo wyglądam jak matka własnej OC.
A ta matka pracowała w sklepie obuwniczym.
Nie chcę pracować w sklepie obuwniczym.

Poznałam dziś znaczenie słowa 'wyjebiście dobra herbatka'. 
Rin zapierniczający tam i z powrotem, krzycząc, że wywafluje mi herbatę, jakiej nie widział świat. <ok>
Aż zatęskniło mi się za herbatką Szkota. 
Jaka to ona była?
Malinowa?
Przyjedź w końcu, Szkotku.
Ty też Hesse. Pamiętasz maraton kripipast? Trzeba to powtórzyć, ze śmiechem Lilki na czele.
I kurwa ja pierdolę. Jak mi jeszcze raz ktoś powie, że mam rozdwojenie jaźni, to wybuchnę mu śmiechem prosto w twarz XD  Jestem tylko człowiekiem. Lilianką, o. Jeszcze raz ktoś strzeli mi taką głupotą tylko przez to, że porzuciłam stary pseudonim, oraz wróciłam do starych nawyków, to zejdę ze śmiechu. XD
Polecam, serio.


"der wahnsinn hat mich eingesperrt

und deine heile welt verzerrt
hat sich in deinen kopf gepflanzt
lauf kind, lauf so schnell du kannst"

niedziela, 14 października 2012

Naturalny nawóz Togetaro.

Dobra, ujmę to tak. 
Mam obecnie trzy dni wolnego, mam zajebistych ludzi wokół i mam majonez na półce. 
Wiecie, że majonez można dodać do wszystkiego? Pewnie nie wiecie.

- Nie zrobisz tego.
- Zrobię.
-...
-... >D
-... NIE.
- YES, LILKA, YES.
Tak. TAK. Założyć sobie konto Elisabeth. OCZYWIŚCIE, RIN. OSIEM. CZTERDZIEŚCI. I żarty o Pokemonach, OKEJ.

Cries wraz z Rinem. Czemu Judal jest narysowany. Mądre to? Te mięśnie brzucha. Te kocie ruchy. Asacsafwq.

- Y U CRUEL TO OUR KOKOROS.
Czyli po czym poznać pieprzonego mangowca. Tak, Rin. Taaaaaak. Tam są twoje leki, wariacie.

- Dobra, Lilka. Ale to nie on wysyłał Ci półnagiego faceta, który śpiewa i ma wiadro na swoich klejnotach.
- Ale on założył sobie konto Elisabeth, mózgu.
-... Okej. Miałaś dobry powód.

I ostatecznie umiem rysować portrety. Aż sama się zachwyciłam. Pan od malarstwa się zachwycił. Pan Kasza się zachwycił.
Chyba utrzymam się w tej szkole i to mocno. Nie zlecę z hukiem na tyłek, jak to już zrobiła połowa.
HAHA. TROLOLO. NOPE.

Graj na pianinie i śpiewaj. Niech wejdzie Łotwa z pomidorówką.
No dobra, wy pomyślicie, że to niby nic. Ale wiecie jakie to peszące? Nope.

- Idąc w głąb lasu możemy natknąć się na kupę trenerów.
- HAHAHAHAAHAHAHAHAH, LOL. 
Innymi słowy, moje poczucie humoru sięga zenitu.

Agh. Nie ma to jak mieć wolne i wstawać o siódmej. I tylko po to, żeby obudzić pewnego blondyna.
Ale Jezu słodki, jakie to kochane usłyszeć mruczenie zaspanego męża do słuchawki. ;-;
- Wstawaaaaj. Mężu. Żonka proooosi.
- Mhhhh. Mmmm. Mhhhh. Niee-eee.
- WSTAWAJ DO CHOLERY JASNEJ.
Czyli subtelna pobudka level Lilianne. Dzień dobry.

Dobra. Na nic ambitniejszego się dzisiaj nie wysilę.
A w lutym jadę wyrywać rockowe dupy, trololo. Cześć, obozie. O tobie mówię.


Dzień dzisiejszy był zajebisty dzięki kilku osobom, którym wypadałoby podziękować.
Mężu, za to że po prostu jesteś. Cześć, tak bardzo drażnienie Ciebie i twojego kolczyka w wardze o:
Ryu, za wspólne śpiewanie i popierniczanie na gitarze niczem na Togetaro, które je kaszankę widelczykiem. Męski i żeński wokal jednak jest dobry, szczególnie w naszym zestawieniu, o.
Rin, za absurd, fazy, stalking przez cały dzień i *God why* za Elisabeth. Jesteś wariatem.
Chaos, za czerń, za zajebistą sobotę i w ogóle za to, że się stęskniliśmy.
Wydra, moja nie-stryjenko, za narzekanie na matematykę lovelovelove.
Velvet, za korki z biologii i rozkminianie, że jestem Teru, a ty Kurosakim, omomo.
Jezu, więcej was matka nie miała? Takie podziękowania są wstydliwe, a nawet do połowy nie doszłam.
Dzięki wielkie D:

Jedno słowo.
Wiele znaczeń.
Togetaro.
Togetaro.
Takie właśnie jest. 

"So when you're feelin' crazy
and things fall apart:
listen to your head, remember who you are.
You're the one. You're the unbreakable heart."

poniedziałek, 8 października 2012

U mad?

- Lili. Jeśli będzie Ci kiedyś źle, czy coś. Wyjdź za mnie. Ot, po prostu. Wyjdź za mnie. 
Przyjedź. Dostaniesz pierścionek i będzie on przypominał o naszej obietnicy. Jasne?

Powiem tak. ARGHAGGH <3 Tego mi było trzeba.

Wróciłam z Feliconu. Po dziś dzień czuję się jak po ostrym konwencie z colą i rumem. Aczkolwiek przyznaję, że było znacznie lepiej aniżeli rok temu, bijacz! Nawet pogoda nie pizgała śmiercią, a była idealna.

Droga do samego Krakowa była usłana różami. Ew, przespałam całą trasę Rzeszów - Kraków.
ODESPAŁAM TYDZIEŃ ZAPIERDOLU, MIŁOŚĆ.
A ujmę to po prostu w kilku(dziesięciu) pojedynczych, tęczowych niczem moje babeczki z pikniku, zdaniach. Zaczynamy.
3.
2.
1.
FELICON.

Gyarydos, kubełek hejtu, Thor w kebabie, Jacek, jedzące Hesse, Kotek - Szkotek, Marcin, Rock-Metal shop,  sklejanie butów taśmą, ramen, kradnięcie trawy, Thorki, siła młodości, piwo, które miało seksowny śmiech, klęczenie przed Meg, Rude Lilki, banany na Rynku, Oppa wodór style, śpiący gołąb, pidżeje, drzewo na THORACH, komiksiarnia, eksplozja smaku.
Jest pięknie.

Pożegnanie z Romano.
- Żegnaj, hejterze!
- Żegnaj! I tak jesteś przejebana!
- Kocham Cię!
- Ja Ciebie też! XD

Pożegnanie z Meg.  Lilka klęka przed nią.
- MIAŁEŚ BYĆ PRZY MNIE.

Notki popierniczają tempem krzyczącej pomarańczy, af kors *If you know who I mean*
Ale to chyba dobrze, trololo.

Feli, Romano, Szkot, Marcin, Hesse, Meg, Rumun, Mon, Mężu, który wspierałeś mnie w drodze powrotnej. 
Dzięki wielkie <3

Lilka i Feli siedzą przed dworcem. Słoneczko świeci i latają Pidżeje.
- LOL, TEN PIDŻEJ ŚPI.
- Ahahaha, śpiący Pidżej.
- Ej, popatrz! To dziecko to Black! Goni Pidżeje!
- Ma czapeczkę!
- N przewrócił White!
- N złapał Pidżeja.
- LOOOOL.
- AHAHAHAHA, LOL.
Czyli faza i dostrzeganie naszych obiektów westchnień w dzieciach i gołębiach. Cześć.

I doszła TA koszulka. Pachnie męskimi perfumami ; ;

Powrót był długi i męczący. Drzewo, które bansowało na torach spowodowało pewne komplikacje.
Ale co to za komplikacje, jak się ma w przedziale zeszyt od matmy, ołówki i Feliego?
Wyglądało to tak.
- O! A tu narysuję słoneczko, a tu Golda, a tu dziki kwiatek, a tu pana chłodka!
-A ja narysuję Normana, a tu Lilki, a tu Kotone, a tu nogi Goldzia, a tu seeeeer!  Popatrz jak pięknie rozpuszcza się seeer!
Mina pani od matmy na drugi dzień - win.

No cześć.
Art od męża, bo stwierdził, że wygląda jak my ; ;
Ohoho. Jestem tylko człowiekiem,
a ty nie możesz tego znieść~

"It’s not me it’s you
Always has been you
All the lies and stupid things you say and do
It’s you "

piątek, 5 października 2012

ROGALA DO GĘBY.

Wypadałoby jeszcze pieprznąć notkę przed wyjazdem do Krakowa.
Felicon. Tak. To już rok minął od poprzedniego. Zaraz, już?
Ten czas się zatoczył jak potłuczone Togepi, cholera.

- Boże, jaki ty jesteś uroczy <3
- Nie jestem.
- I nieporadny!
- NIE JESTEM.
-... a kto pomylił nóż do masła ze swoim telefonem?
-... no dobra.
Tak, gimbusie. Przesyłam Ci miłość z drugiego końca polski.

Innymi słowy pewna łazęga *Tak, o tobie mówię, blond- diable* zrobiła mi dzisiaj dzień. I wieczór. I teoretycznie noc.
Wspólna kąpiel <ok>

Kupiłam sobie w Toxicu (Tak bardzo zajebisty sklep! ;-;) cudną koszulkę.  Popierdalam jutro w niej na Felicon.
Będę taka piękna, borze.

Wraca to co było rok temu. Ale jest dobrze, lepiej.
Miej okazję pojechać do Krakowa na trzy dni, jedź na jeden. Ot, z wyboru.
Tęsknię za ogarniętymi osobami ze światka fandomowego.
Ale tęsknię też za chłopcami, Tatsu, Wrath...
Cholera, mam dylemat.

Czuję się swobodnie, bardzo swobodnie.
Chociaż nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji, ale nic to.
Tam jest lepiej <3

Wiecie, że lidlowe rogale mają brzoskwiniowy posmak?
- Wiesz, że ich to nie obchodzi?
- Co ty tam wiesz. Wpierdalasz szare komórki. Nigdy nie miałeś rogala w swym wnętrzu, mózgu.
- Jak to brzmi.

Dotarły dziś do mnie dziwne wieści. Oda do hejtera? Gdyby nie miejsce, w którym teraz się udzielam, to pewnie bym się przejęła. Ma odpowiedź na ten burdel brzmi:
- Ojej, to przykre.
Jak dobrze, że nikt niechciany nie ma dostępu do mojej ostoi. <3

Życie, muzyka, moi chłopcy, życie, kochane przyjaciółki, muzyka, życie.
Kocham to.

I dostałam dziś wypłatę, ololo.
Kocham życie, ponad życie.
Jest ładnie, stabilnie, żyć się chce.
I grać.
Dziękuję <3




"Spadam
Chroni mnie wiara
Niech będzie chwała bogu
A w mojej duszy spokój"

czwartek, 4 października 2012

Jestem człowiekiem, nie nadczłowiekiem.

No i minął znienawidzony wrzesień.
Minął zapierdol.
Minął występ.

Aghhhh, powinnam ułożyć swój rudy łeb na poduszce i w końcu odpocząć.  Ale chuj, mój kot ma gorączkę.
Borze, czemu to musiał być on,  a nie ja? Mnie by się to bardziej przydało. W końcu jutro geografia. I biologia. Tyle śmierci.

Ogółem jest okej. Może nic niezwykłego póki co się nie dzieje.
Trwają przygotowania.
Aczkolwiek jest wyjątkowo lajtowo.

Zapuszczamy włosy, zapuszczamy.
Ogółem głowę mam ujebaną przez połowę na dwa kolory.
Taka Liliana? Taka Liliana! :'D
Tylko zapuścić włosy ;_;

- Heeeej! Metylochloooorki!
Etan.
Metan.
Propan.
OPPA WODÓR STAJL!

A ogólnie to występ się udał. Ze śpiewem ponoć poradziłam sobie ideanalnie.
Cześć, zmaltretowana gitaro. Kocham Cię.
A już w tym miesiącu jadę odebrać Ethana! <3
Teraz tylko ćwiczyć śpiew. Olololo.

Ogólnie to tęsknię za chłopakami. Szarpię struny gitary, odkładam kolejną puszkę energetyka, popadam w zadumę. I borze zielony, tak bardzo tęsknię.
Chyba mi tego właśnie brakowało.
I za Wrathcią mi tęskno. I Tatsu. Trzeba się w końcu zgadać.
Stryjenka daje radę!

Nie jestem w stanie napisać nic co miałoby ład i skład. Jestem zbyt zmęczona.
Burzo, wypierdalaj. Matematyko, wypierdalaj.
A i tak się nie zmienię. Będę sobą na złość tobie. Nigdy nie będziesz tak zajebistą Lilianą, która wykonuje solówki na toście, bijaaaacz!

Jutro zaledwie cztery lekcje, i do pracy.
Tak. Zaproponowano mi pracę w ośrodku.
W końcu będę miała pieniądze na elegancją kostkę dla Ethana.
Etan.
Metan.
Propan.
Dupan.
Czyli ja i moje niskie poczucie humoru. 
Shirooo, przez Ciebie "Hero" cały czas chodzi mi po głowie.
Chodzi, krąży, stepuje...
STEPUJĄCE TOGETARO.
Takie  jedno słowo ode mnie.
Ludzie, ogarniajcie. 
Przepona mnie już boli ze śmiechu. Nie chcę żeby pękła.
Będzie mi potrzebna do śpiewu.
W duecie. 



"Mamy wolność słowa
i wolność bycia sobą
Mamy prawo wyboru
i prawo bycia idiotą"


czwartek, 27 września 2012

Rude jest fenomenem, ot.

Słoneczna pogoda. 14 przystanków. Mojito w łapie.
Kocham swoją szkołę. Tylko za dużo śpię w dzień. A co jeśli prześpię życie?
Nie no, nie. Jedyną rzeczą, która wkurwiła mnie w ciągu tego tygodnia była mucha, która do tej pory popierdala nad moją głową.

Leć do domu w podskokach, z gitarą na plecach i sobie śpiewaj "Haters gonna hate"~
Kocham to.
I to jest ostatni raz kiedy widzicie mnie taką :I
Wysłałam to Sebastianowi, awywyw <3



- Jak ty to właściwie robisz?
- Jak? No. Uśmiecham się promiennie i idę przez życie z wystawionym środkowym palcem, ot! 
- Sprecyzuj.
- JESTEM FENOMENEM ROCKA :'D

Chcę zobaczyć miny was wszystkich kiedy przyjedziecie na Felicon.
Serio.
A szczególnie chcę minę Francy.
Łopatą w łepek i zakopać w rowie wypełnionym budyniem, magmą i kwasem siarkowym.

WYŚPIEWAJ nauczycielce na chemii układ okresowy. Nauka lvl Liliana.
A już w piątek nauka matmy z Sebastianem. Tak, tak, tak! Tyle wygrać. TYLE <3

Wygrałam bitwę. Wojnę też. W życie wygrać teraz to łatwizna.

Omomomo, kocham Cię, Shiro.
Weź ty rzuć te podręczniki w kąt, i chodź już.

Muszę się jakoś ładnie zebrać w sobie i zacząć przekonywać Łotwę do tego, coby mi pozwoliła pozwiedzać sobie Lublin.
Cześć, Velvet. Śpię u Ciebie, kocie.

-...
- Nu?
- JESTEŚ PSEM NA CHŁOPÓW.
- No ja wiem :'D

Za tydzień w czwartek przedstawienie. Muszę napisać scenariusz
I wbić sobie nuty do głowy.
I w ogóle pójść na przesłuchanie. Tak.
Lilka będzie grała w zespole rockowym, ot.

Jak pan może, korepetytorze?
Ale z pana dupa, to panu wybaczam.
Albo nie, BO MUSZĘ TERAZ NOSIĆ PIEPRZONĄ CHUSTKĘ NA SZYI :I

Jest dobrze, bardzo dobrze.
Podziękowania idą w stronę chłopaków, głównie.
Jesteście idiotami <3
Gabryś, Gary, Julek, Velvet, Shiro, Rin.
Kocham was.


I pozdrowienia dla Uli i Hasacza.
Team Ukraine startuje po raz kolejny!

Don't leave me alone 
Cause I barely see at all 
Don't leave me alone, 
Can you hear me?

czwartek, 20 września 2012

Miłości nie ma, jest matematyka.

Koniec tych smętów. Koniec tych smętów. KONIEC. HAHAHA.

Wróciłam do świata żywych, bo matematyka sama się nie zrobi.
W sumie to myślałam, że podczas roku szkolnego trochę odetchnę.
- TAKI CHUJ, LILIANKO. 
- Wyyyyyyjdź. 

Póki co czekają mnie:
- Zombie Walk
- Nawikon
- HetaliaDay4
- Felicon
- BxC3.
WTF, ŻYCIE. WTF. A CO Z CHEMIĄ?

Powinnam w tym momencie pisać zadanie z polskiego. Co robię? Słucham soundtracków z filmów.
- Przestań.
- NIE PRZESTANĘ, LOL.

Naszła mnie niedawno dziwna rozkmina. Cześć, fandomie. o tobie mówię.
Idziesz sobie korytarzem konwentu. Mijasz dziewczę z oranżową skórą i jeszcze bardziej oranżowymi włosami, które zdziera stronę głosowe, w wyniku otrzymując stado martwych randomów pod nogami.
Idziesz dalej.
Spotykasz dziewczynkę, która mówi, że źle robisz "pika, pika", po czym odchodzi.
Po drodze mijasz stado loczków.
Derpy.
Wtf, życie? Co ja tu robię?
Wróciłam do starego środowiska i jest zajebiście. Ale ludzie, czemu ja was widzę tak rzadko? Sprawiedliwość godna Czim-... Skarpety. Tak.
<sceptyczna Liliana>
Momentami zastanawiam się czy tutaj jest ktokolwiek ogarnięty, komu Lilianka może wylewać swoją żółć. 
Meg, Feli, Hesse, Dojcze, Szkotku. 
To was tak kocham, dziękuję, że macie mózg w mózg-.. W GŁOWIE. No.

Poznałam stolicę infantylności.
BORZE MÓJ, SZEROKIM ŁUKIEM OMIJAĆ. TAM GOŁĘBIE SRAJĄ POCISKAMI.

- Sasuke wygląda jak Gold.
- Faktycznie. BORZE, NIE. MÓJ PIĘKNY GOLDZIU. CO ONI CI ZROBILI.

Śnić będę o licu Twym nadobnym i źrenicach o głębi, tak soczyście orzechowej~
Diabeł. Istny diabeł o anielskim głosie. Toć to oszustwo! Sprawki szatana, tak!

- Czesiaaa, przesadzasz.
- Gówno prawda, ja jestem tylko miszczem życia :'D

Strasznie bierze mnie na spanie. ALE NIE. Trzeba wymyślać piosenkę o układzie okresowym w rytm Oppa Gangam Style.

- Lubisz rysować?
- NIE, KURWA. JESTEM W PLASTYKU PO TO, ŻEBY JEŚĆ KISIEL.
Szaka laka, bijacz.

I CHCĘ HESSE. OSIEM. NAWIKON.

Stwierdziłam ostatnio trzy fazy. Shaman King, Velvet, Pokemony.
Amen.
Ratatasy. Ratatasy wszędzie. 
                                       




Let it in your body
And the party won't stop
'Cause it's seven kinds of naughty
When you let the beat drop

poniedziałek, 17 września 2012

18 September.

To jest tylko jeden taki post do roku, którego nie zrozumiecie, oraz który nie jest na miarę Lilki.
Dzisiaj jest rocznica.

-Znowu spadłem ze schodów. To chyba dlatego, że ciągle myślę o Tobie, mały diable
Idiota.


-Tak jest, o, Pani. 
Ale bez buzi to ja sobie nie pójdę. 
Obrażę się, fochnę i nie wrócę. 
Co Ty na to?
Dupek.


-Czy mi kiedykolowiek coś pasowało? 
Z wyjątkiem Ciebie? 
Nie. 
Jesteś jedno miejsce wyżej od Nutelli na mojej liście słodkości
Kretyn.

-Ustosunkuj się do tego, że Twoja obecność w moim życiu zaczęła być niezbędna
Ciota.


-Nic tak nie zbliża jak wspólny mord. 
Miło słyszeć takie słowa, zwłaszcza z Twojej słodkiej gęby. 
Kurwa, teleportuj się do mnie."
Inne epitety.


-Pocieszna jesteś. 
Aż mam ochotę Cię przytulić
Ugh.


-Szczęśliwa? Bo ja... 
Kurna, bo ja tak
Ej.

-Bo ja Cię kochałem. I, huh.. Kocham dalej.
W sumie to za tym tęsknię.

-W sumie to już nieistotne, bo zdaje się, że Cię kocham.
Wracaj. Wracaj. Wracaj.

-Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnisz.
W sumie to każdy ma jakieś słabości. Nawet Liliana.

Kto normalny czeka rok? Chyba nie jestem normalna.
Ej,  byłeś taki silny. To się teraz budź.
Zobacz, to już rok na głodzie.
                                                                                                                Wracaj. Wracaj. Wracaj. 
I w końcu mam pieniądze na bilet.
W końcu powiedziałam rodzinie.
W końcu się popłakałam. Tylko ten raz.
Od jutra znów będzie dobrze. Tak, jakby tej daty nie było.
Tylko raz w roku mogę. Bo ciągle pamiętam.

Odpisuj.
Ej, w sumie to kocham Cię już trzeci rok.
Przetrwać, nie umrzeć.
Narkotyki, wara ode mnie. Nie tym razem.
                                                   Dobra, skończyłam.


"These wounds won't seem to heal 
This pain is just too real 
There's just too much that time cannot erase "